W maju tego roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Unijne prawo gwarantuje możliwość głosowania w tych wyborach Polakom żyjącym w Wielkiej Brytanii, jednak nasz tutejszy stosunek do europarlamentu niczym się od krajowego nie różni. Mało obchodzą nas kandydaci z Polski, a co dopiero Brytyjczycy. Według autorów kampanii „Vote!”, powinniśmy oczywiście zainteresować się tymi wyborami, ale przede wszystkim, powinniśmy wiedzieć, na kogo głosować. Wyłącznie na euroentuzjastów, bo to rzekomo miałoby nam zagwarantować, że jeśli W. Brytania zechce z UE wylecieć, my nie wylecimy z W. Brytanii. A historia pokazała przecież, że naiwność jest grzechem, a Polacy łatwo dają się podpuścić. Nasze głosy są bardzo przydatne, ale czy rzeczywiście to nam się przysłużą?
Zapowiedziana przez Camerona, lecz tylko domniemana możliwość organizacji referendum „wyjść czy zostać w UE”, zaczyna być wykorzystywana jako straszak na Polaków, który ma spowodować, że tłumnie zadecydujemy o tym, iż głosować trzeba. Na kogo? Odpowiedź nasuwa się sama, wszak referendum zapowiedział konserwatysta. Jest duża szansa, że w obliczu strachu przed koniecznością powrotu do Polski, ludzie mało świadomi zachodzących obecnie rewolucyjnych przemian cywilizacyjno-obyczajowych zagłosują wyłącznie na euroentuzjastów, bo ci „zagwarantują”, iż przywilej zatrudnienia i korzystania z socjalnej pomocy państwa – czyli główne polskie prerogatywy pozostawania w Anglii – nie zostaną nam odebrane. Jak będzie po wyborach? Z każdej obietnicy, szczególnie przy obecnych środkach bardzo masowego i bardzo fałszowanego przekazu, będzie się można wyłgać. A fakt pozostanie. Na kolejne lata 2014 – 2018, bardziej niż dotąd jednomyślne, głównie lewicowe kworum, będzie jeszcze efektowniej modelowało światopogląd Europejczyków.
W październiku 2013 roku, w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie zostały ogłoszone cele kampanii „Vote!”, która ma zachęcać Polaków żyjących w Wielkiej Brytanii nie tylko do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale również do głosowania na kandydatów wyłącznie „proeuropejskich”, cokolwiek to w istocie znaczy.
Cele ogłaszali: Wiktor Moszczyński, Elżbieta Vine (Fundacja Pomoc Polakom w W. Brytanii), Krzysztof Bobiński (publicysta, urodzony w W.Brytanii, w 2004 r. bez powodzenia kandydował do europarlamentu jako lider mazowieckiej listy PO) oraz Krzysztof Bar, prezes polskich organizacji studenckich na terenie WB. – Równie ważne jest, abyśmy zachęcali Polaków nie tylko do głosowania, ale do głosowania na kandydatów proeuropejskich – mówiła w POSK-u Elżbieta Vine. Podniosły się głosy, m.in. Tadeusz Stenzel, szef Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii stwierdził, iż trzeba uniknąć upolitycznienia tej akcji. Głosy te zostały skwapliwie podtrzymane przez inicjatorów „Vote!”, ale ciężką naiwnością byłaby wiara w to, że w istocie jest to pomysł apolityczny.
– Musimy wziąć po uwagę, że w tej chwili nie tylko brytyjskie nastawienie jest przeciwko Unii Europejskiej. Większe restrykcje praw imigrantów z UE popiera ponad 80 procent Brytyjczyków, 73 procent Niemców i 72 procent Francuzów, więc okazuje się, że na ogół proeuropejskie kraje są za tym, żeby Unia Europejska miała mniejsze prawa. Nie jest wykluczone, że w tych negocjacjach Cameron może coś załatwić, ale cokolwiek załatwi będzie na pewno ujemne dla nas, dla Polaków tutaj zamieszkałych, bo może to doprowadzić do sytuacji, że na całym terenie UE będą ograniczenia. Oczywiście to nie znaczy, że nie mają prawa negocjować i że UE nie jest strukturą, która nie powinna podlegać krytyce. Jest wiele rzeczy, które można by zmienić i rzeczywiście zastanowić się nad różnymi restrykcjami, ale doszło do sytuacji, że odbyło się głosowanie w parlamencie, które zaowocowało decyzją o referendum, jeżeli konserwatyści wygrają wybory. Jak zachowa się partia pracy? To jeszcze duża zagadka. Czy też skusi się na referendum, czy nie. Na ogół jest to partia proeuropejska, tak jak liberałowie, zresztą jest dużo torysów, którzy mimo wszystko też są proeuropejscy – mówił w październiku Moszczyński, dodając, że to, jak zadecyduje partia pracy, częściowo będzie uzależnione od tego, co się stanie 22 maja 2014 roku…
Bardzo niska frekwencja wyborcza wśród Polaków zarówno w kraju, jak i na emigracji, nie świadczy wcale o tym, by przywilej głosowania był dla nas jakoś szczególnie istotny. Jest to efekt dominującej niewiedzy na temat sensu udziału w tym procesie, ale również efekt rozczarowania demokracją i samą Unią Europejską. Pokłosiem tej sytuacji jest brak zaufania do polityków i co za tym idzie, brak zainteresowania polityką. Niestety wśród uczestników debaty publicznej obserwujemy strategię unikania definicji problemu.