Te poczciwe i jakże pożyteczne warzywa długo nie mogły przekonać do siebie Europejczyków. Sprowadzone z Ameryki, a dokładnie z Peru wiosną 1525 roku, przez następne 200 lat traktowane były z nieufnością, a nawet jawną pogardą, jako pokarm dla bydła. Najpierw trafiły do Hiszpanii, nieco później do Irlandii i Niemiec, a w końcu nawet do Watykanu. Tam papież nakazał dokładne badania nad dziwną rośliną, której z braku lepszego pomysłu nadano nazwę taratufli, czyli małe trufle. I tak z czasem pojawiły się dobrze wszystkim nam znane kartofle, w Polsce elegancko zwane ziemniakami. A ponieważ angielscy i hiszpańscy eksploratorzy Ameryki, dość długo kartofle mylili z peruwiańskimi bappatas, czyli słodkimi ziemniakami. W państwach tych przyjęły się nazwy patatas i potatos. Niechęć do ziemniaków miała kilka przyczyn, przede wszystkim fakt, że należą do rodziny roślin psiankowatych, w której skład wchodzi sporo roślin trujących. Ponadto, jadano je źle przyrządzone, często na surowo i bez obierania, co powodowało bolesne niestrawności, mylnie interpretowane jako epidemia, posądzano je także o przyczynę trądu.
I gdyby nie wojny, głód i ludzkie nieszczęścia, ziemniaki pewnie nigdy nie zajęłyby miejsca na naszych stołach. Okazało się, że ukryte w ziemi kartofle doskonale uchodziły uwadze plądrujących wsie żołnierzy, a francuski żołnierz, Antoni Augustyn Parmentier, który trafił do niemieckiej niewoli w 1757 roku i tam zetknął się z kartoflami, stał się ich wielkim miłośnikiem i propagatorem. Eksperymentował z bulwami podsmażając je, gotując, przypalając i doprawiając. Wynalazł też kartoflankę, która jednak długo nie mogła znaleźć swoich amatorów. Po powrocie do ojczyny starał się, niestety bezskutecznie, rozpowszechnić dania z kartofli wśród francuskiego pospólstwa. A ponieważ klęska głodu wisiała nad Francją, rozpaczliwie szukano sposobu, by jej uniknąć. W 1772 roku rozpisano nawet konkurs w tej sprawie i wtedy przypomniano sobie o Parmentierze i jego kartoflach. Traktowano je ciągle bardziej jako zło konieczne, które wprawdzie może wypełnić żołądki, ale jest zbrodnią dla dobrego smaku. Parmentier nie dawał jednak za wygraną, po długich staraniach udało mu się uzyskać audiencję u Ludwika XVI i wręczyć mu warzywo. Król nie zainteresował się początkowo bulwą, ale kwiatem, który stał się modnym dodatkiem m.in. do męskich kapeluszy. Kiedy jednak okazało się, że królewska rodzina urządziła na równinie Sablons poletko doświadczalne, strzeżone pilnie przez żołnierzy, zgodnie z ludzką naturą, która nie znosi zakazów i ograniczeń, kartofle znalazły się nagle w centrum zainteresowania okolicznych mieszkańców, którzy by poznać tajemnicę tej rośliny nie cofali się nawet przed kradzieżą. Prawdę mówiąc, taki stan rzeczy był na rękę władzy, która w ten sposób mogła liczyć na darmową i jakże skuteczną reklamę nowego warzywa.
Jednak prawdziwy ziemniaczany boom nastąpił dopiero po 1789 roku, w czasie francuskiej rewolucji, podczas której głód był tak wielki, że do jedzenia ziemniaków nie trzeba już było nikogo namawiać. Stały się nawet potrawą republikańską, a ogrody królewskie przekształcono w zagony kartofli.
Pod koniec XVIII wieku również niemieccy chłopi, którzy do tej pory karmili ziemniakami świnie, zaczęli spoglądać na tę roślinę nieco łaskawszym okiem. Wpadli na pomysł, by przepuścić ugotowane ziemniaki przez młynek i z uzyskanej w ten sposób papki przygotowywać kartoflane kluski.
Zalety ziemniaków są bardzo wielkie, 100 gram tego warzywa zawiera jedynie 90 kcal, zawierają one również wiele witamin i niezbędnych dla zdrowia minerałów (głównie tuż pod skórką). Znajdziemy tu duże ilości witaminy A, E oraz C, niemal wszystkie witaminy z grupy B, a także białko, potas, wapń, magnez, żelazo, miedź, fosfor i siarkę. Wapń i potas neutralizują niekorzystne działanie soli kuchennej na nasz organizm. Magnez wzmacnia serce, dzięki niemu również lepiej znosimy stres. Ziemniaki działają moczopędnie i oczyszczają organizm ze szkodliwych substancji. Nawet osoby stosujące dietę odchudzającą, powinny przynajmniej raz w tygodniu jeść upieczone w łupinach ziemniaki, które następnie można maczać się w jogurcie lub chudym twarogu i posypywać siekanymi ziołami.
Ja natomiast proponuje dzis państwu kartoflankę. Zupa ta nadaje sie na każdą porę roku. Ja osobiscie w porze zimowej wzbogacam ją boczkiem, latem natomiast dodaję por, co pozwala na zmielenie zypy i podawania jej w wersji zupa krem na cieplo lub na zimno.
Kartoflanka na lato
Składniki:
· 0,5 kg ziemniaków
· 0,5 kg pora
· 2 marchewki
· 1 cebula
· wywar warzywno-mięsny / chudy rosół
· 50 – 100 ml białego wytrawnego wina
· 1-2 łyżki masła
· 1-2 ząbki czosnku
· słodka śmietana 30% (kremówka)
· sól, pieprz,
- Ugotować chudy rosół lub sporządzić wywar z warzyw.
- Obrać ziemniaki i pokroić w kostkę.
- Cebulę pokroić w drobną kostkę i lekko zeszklić na maśle, dodać ziemniaki oraz startą na tarce marchewkę. Wszystko podsmażyć często mieszając.
- Podsmażone warzywa przełożyć do wrzącego bulionu, następnie dodać drobno pokrojony por oraz 1-2 wyciśnięte ząbki czosnku i gotować na wolnym ogniu przez kilka minut.
- Doprawić solą i pieprzem.
- Pod koniec gotowania dolać wytrawne białe wino (50-100 ml) oraz słodką śmietanę.
- Kiedy warzywa są miękkie doprowadzić do wrzenia na 1 min i gotowe. Zupę taką można zmielić i podawać na zimno w upalne lato lub na ciepło w chłodniejsze dni.
Deser
Suflet czekoladowy
Składniki:
2,5 tabliczki gorzkiej czekolady,
1 kostka masła,
50 gram mąki,
5 jajek.
płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
150 gram cukru,
cukier puder.
Najpierw roztapiamy czekoladę i masło w kawałkach, najlepiej robić to stawiając garnek ze składnikami na drugi, w którym gotuje się woda. Następnie ubijamy całe jajka wraz z cukrem (można na parze, żeby temperatura wszystkich składników była podobna). Do zdjętej z ognia miski z czekoladą wlewamy ubite jaja. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Przykrywamy całość folią spożywczą i gdy ostygnie, wkładamy do lodówki na 5 godzin.
6-7 kokilek smarujemy wewnątrz masłem i obsypujemy cukrem pudrem. Schłodzoną masę wlewamy do naczyń – do ¾ wysokości. W rozgrzanym piekarniku pieczemy bez przykrycia w temp. 180 – 200 stopni przez ok. 15-20 minut.
Posypujemy cukrem pudrem i podajemy na ciepło!
Robert Kusy