Wchodzą na salę koncertową: ubrani elegancko, długie suknie, garnitury, białe koszule i krawaty. Ale suknie „pop-owo” upstrzone gdzieniegdzie cekinami, u chłopaków zawadiacka fryzura, koszula nieco wyciągnięta, krawat lekko przekręcony… I, Culture Orchestra – średnia wieku ok. 18 lat – zdolni, klasycznie wykształceni, ale i trochę zadziorni…
Wydarzenie na część prezydencji – I, Culture Orchestra, która gościła w ubiegły weekend w Londynie zostało otworzone kameralnym spotkaniem. Przemawiał dyrektor Instytutu Adama Mickiewicz, organizator imprezy i pani ambasador RP, Barbara Tuge-Erecińska, pod której patronatem koncert prezydencki został w Royal Festival Hall odegrany.
W niedzielny wieczór na promującym polską prezydencję wydarzeniu pojawiła się liczna grupa entuzjastów Polski. I choć ogromnej sali koncertowej nie udało się zapełnić do ostatniego siedzenia, to jednak można mówić o sukcesie promocyjnym. Ci, którzy przyszli zostali oczarowani energią i profesjonalizmem młodych muzyków, a także ich przekorną niesfornością.
Koncert otworzył Aleksander Laskowski z Instytutu Adama Mickiewicza, który podkreślił, że I, Culture Orchestra ma siedem koncertów za sobą i wiele intensywnych godzin ćwiczeń. I z każdym koncertem staje się bardziej zżyta. Przedstawił też zebranym koncept I, Culture Orchestra, jako jednego z filarów promujących polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej oraz wymienił kraje Partnerstwa Wschodniego uczestniczące w tym projekcie: Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę.
Po selekcji przez która przeszli młodzi i utalentowani muzycy orkiestra prezydencja „zgrywała się” w Gdańsku pod okiem najsłynniejszych europejskich wykładowców z London Symphony Orchestra, Opera de Lyon, Philharmonia Orchestra i City of Birmingham Symphony Orchestra. W Gdańsku odbył się również pierwszy z prezydenckich koncertów. I, Culture Orchestra zagra w sumie dziesięć koncertów w różnych miastach europejskich. Londyński koncert był siódmym z kolei. Z Wielkiej Brytanii orkiestra udała się wprost do Madrytu, gdzie zagrała w Teatro Real, dwa dni później. Ostatni, finałowy koncert odbędzie się w Warszawie.
Z Orkiestrą dowodzi, mieszkający w Wielkiej Brytanii wybitny dyrygent młodego pokolenia – Paweł Kotla. To pod jego batutą młodzi muzycy wykonali w Royal Festival Hall dwa pierwsze koncerty tego wieczoru – „Suitę scytyjską” op. 20, Siergieja Prokofiewa oraz „Symfonię nr 4 ‘koncertującą” op. 60
Karola Szymanowskiego. Te ostatnią wspierał słynny solista Peter Jablonski. W każdym z koncertów granych z okazji polskiej prezydencji występowali gościnnie inni wybitni soliści. Oprócz Jablonskiego także Arabella Steinbacher, Agata Szymczewska i Alena Baeva.
W drugiej części londyńskiego koncertu zebrani mieli okazję usłyszeć „Symfonię nr 4” f-moll, op. 36 Piotra Czajkowskiego pod batutą niezwykle zasłużonego, słynnego brytyjskiego dyrygenta Sir Neville’a Marrinera. Nie było bodaj słuchacza, którego nie uwiodło wykonanie tej symfonii. Sir Marriner i orkiestra zebrali za nią owacje na stojąco. Po bisie (Mazur z Halki Moniuszki pod batutą Pawła Kotli), i wręczeniu kwiatów obydwu dyrygentom, Sir Neville Marriner zabrał ze sceny pierwszego skrzypka, dając tym samym znak uparcie bijącym brawo słuchaczom – kolejnych bisów nie będzie.
Muzyka łączy
Młodzi wykonawcy, w trakcie swojego pierwszego prawdopodobnie tak dużego tournee po Europie, mieli okazję grać w najsłynniejszych salach koncertowych. Jednak zdawali się być tym faktem w ogóle nie onieśmieleni. Wręcz przeciwnie. Skoncentrowani, ale rozluźnieni dawali wyraz swoim młodzieńczym temperamentom. Każdy chciał jakoś zaznaczyć się w pamięci słuchaczy. Dla nich to wspaniała przygoda, ale także ogromna szansa na dalsze sukcesy koncertowe. Praca z tak wybitnymi specjalistami to zdobicie nieocenionego doświadczenia, na które mogą liczyć tylko ci nieliczni… najzdolniejsi. I takimi oglądał ich Londyn.
Niezapomnianym przeżyciem nazwała udział w koncertach I, Culture Orchestra, Sara, polska skrzypaczka, z która udało się „Dziennikowi” porozmawiać tuz po występie. Zapytana czy wśród muzyków panuje trema, odpowiedziała przecząco. „raczej podekscytowanie. Nie jesteśmy stremowani. Bardzo cieszymy się na każdy koncert. Właściwie zgraliśmy się już od pierwszego występu w Gdańsku” podkreśliła. Zapytana czy nie ciężko im się dogadać – przecież dzieła ich języki, czasami odmienna kultura, wychowanie… „Muzyka ma ta cudowną moc, że łączy. Nas połączyła” stwierdziła z uśmiechem. Dodała też, że w trakcie tournee pomiędzy muzykami zawiązują się przyjaźnie. „Z pewnością będziemy utrzymywali kontakty już po zakończeniu wspólnego koncertowania” dodała. Sara w Royal Festival Hall spotkała się z tatą, który specjalnie przyleciał na koncert z Polski. „Lata pan z córka po wszystkich miastach Europy?”. „O, tak!’ śmiał się. Widać było, że rozpiera go duma.
Po zakończonym koncercie słychać było niemalże same pozytywne opinie. Niektórym nie podobał się wybór Prokofiewa i Karola Szymanowskiego, bo za trudni w odbiorze, ale wszyscy uwiedzieni byli magią wykonania. Czajkowski podobał się wszystkim bardzo.
Pani prezydentowa Karolina Kaczorowska, która na koncert I, Culture Orchestra przybyła z córką, była pełna uznania dla młodych muzyków. „Ogromna energia i entuzjazm” chwaliła. „Naturalnie ci młodzi ludzie są bardzo utalentowani. Aż trudno w tę niezwykłą inicjatywę uwierzyć. My, po wojnie nie przypuszczaliśmy, że Polska kiedykolwiek będzie wolna. Pomysł wspólnego koncertu muzyków polskich z muzykami z innych krajów Europy Wschodniej – w Londynie, nigdy nie przyszedłby nam do głowy.” Rzeczywiście, po wojnie, gdy większość z krajów zaangażowanych w tę kulturalna imprezę była pod specjalną „opieką sowiecką”, pomysł na taki koncert wydawałby się zapewne dość abstrakcyjny.
W 2011 jednakże taka inicjatywa okazała się być strzałem w dziesiątkę. Może dzięki tej inicjatywie Unia Europejska uwierzy, że kraje Europy Wschodniej „zgrywają się” i udaje im się dostroić do wspólnej tonacji. W ten symboliczny sposób Instytut Adama Mickiewicza udowodnił, że Partnerstwo Wschodnie pod przewodnictwem polskim „brzmi” dobrze. Miejmy nadzieję, że nie tylko w sali koncertowej…