29 stycznia w Jazz Cafe odbyło się uroczyste wręczanie nagród Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie za rok 2011. Była to jubileuszowa, bo 60. edycja konkursu.
Uroczystość prowadził prezes ZPPnO, Andrzej Krzeczunowicz, a wśród zaproszonych gości był ks. prałat Stefan Wylężek rektor Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii, rektor PUNO prof. dr hab. Halina Taborska, prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, Włodzimierz Mier-Jędrzejowicz oraz dr Dobrosława Platt, dyrektor Biblioteki Polskiej w Londynie.
Nagrodę główną za całokształt twórczości otrzymał ks. prof. Janusz A. Ihnatowicz, który specjalnie na te uroczystość i spotkanie z wiernymi czytelnikami w Londynie przyjechał ze Stanów Zjednoczonych. Sylwetkę laureata nagrody głównej przedstawiła przybyłym, członkini ZPPnO i jedna z jurorek nagrody, Aleksandra Ziółkowska-Boehm.
– Dziękujemy księdzu za wspaniałe poezje – mówiła Ziółkowska w swojej laudacji. – Składamy księdzu hołd, jako twórcy i człowiekowi. Dziękując, księże Januszu, życzymy jeszcze długiej kontynuacji tej drogi, która odkrył ksiądz, jako swoje życiowe, obok kapłańskiego, powołanie. Niech trwa ona pośród ludzkiej życzliwości w zdrowiu i pod Bożą opieką.
Sam laureat podziękował serdecznie zebranym, a przede wszystkim fundatorom nagrody, Józefowi i Janinie Janczewskim, a także jurorkom – Nine Tylor-Terleckiej, Aleksandrze Ziółkowskiej-Boehm i Beacie Dorosz, które zdecydowały mu tę nagrodę przyznać. Podkreślił, że do swojej sylwetki przedstawionej tak skrupulatnie przez Aleksandrę Ziółkowską, niewiele da się dodać, oprócz kilku biograficznych detali. – Moja przygoda z poezją to już prawie 70 lat. Jak większość chłopaków pisałem wiersze „od zawsze” – z tym, że innym to przeszło, a mnie nie przeszło – opowiadał z humorem swoje pierwsze kroki w poezji i debiut na łamach pisma.
– Muszę przyznać, że nie podpisuję się pod słowami Karola Wojtyły, który napisał: „poezja to jest wielka pani, jej trzeba dać wszystko”. Ja jej wcale nie daję wszystkiego, nawet mi na myśl nie przyszło, żeby dawać poezji wszystko. Uważam raczej, że poezja to jest moja sługa, która pomaga mi w dobrym poczuciu. Dlaczego człowiek pisze wiersze? – Laureat skierował retoryczne pytanie do widowni. – Na pewno nie dlatego, żeby zbawić świat. Pisze człowiek, bo go swędzi, prosi się, żeby się tym pisaniem trochę podrapać, wtedy jest ulga. Pisze się zatem dla własnej przyjemności – dowodził ksiądz Ihnatowicz. – Z tego powodu jest to dla mnie zajęcie trochę uboczne, tak na boku życia, między dobrym obiadem… Co nie oznacza, że piszę do szuflady, bo publikuję. A publikuję, bo wydaje mi się, że jeśli podoba mi się to, co napisałem, to podobać się może i komuś innemu. (…) – zaznaczał.
Ksiądz Ihnatowicz ze swadą i delikatną kokieterią zaznaczył, że fakt docenienia przez jurorki jego poezji podbudowało jego ego. „Jest to dowód, że ktoś mnie czyta” zakończył swoje przemówienie. Następnie Janusz Guttner odczytał kilka wybranych wierszy laureata.
Przymus pisania
Nagrodę im. Włady Majewskiej za najlepszą książkę dla polskiego pisarza otrzymała prof. dr hab. Maria Delaperriere z Francji za „Literatura polska w interakcjach. Szkice porównawcze z literatury i kultury”. Sylwetkę laureatki przedstawiła kolejna z jurorek, Nina Tylor-Terlecka.
„Drodzy państwo, droga laureatko. Istnieje taka zasada, może przesadnie purytańska, ale istnieje, że nie promuje się, niestety, ani własnej rodziny, ani przyjaciółek. Jestem więc w bardzo złej sytuacji i w tym miejscu muszę się zatem ograniczyć do przytoczenia głosów innych na temat laureatki. Bo nie ma tu kumoterstwa” rozpoczęła swoją laudację Nina Tylor-Terlecka wzbudzając wesołość przybyłych.
Cytując zatem inną jurorkę mówiła: „(…) szkice konfrontujące Mickiewicza z Wiktorem Hugo, czy Norwida z Baudlairem, Kuśniewicza i Andrzejewskiego z „Kulturą” francuską, szkice definiujące tradycje polskiej literatury po 1989 r. w kontekście europejskim (…) są po prostu arcyciekawe. (Trzy wykrzykniki szczerego zachwytu, opisywała Nina Tylor-Terlecka). A wymieniłam, dopisuje autorka, tylko niektóre nazwiska i problemy, bo są jeszcze i Gombrowicz, i postkolonializm itp. (…). Przy tym nie w stylu nachalnej, zideologizowanej publicystyki, ale na najwyższym poziomie intelektualnym!”.
Zwracając się do laureatki Nina Tylor-Terlecka zaznaczyła, że nie jest pewna, czy przyznanie nagrody za jedną książkę jest posunięciem odpowiednim, skoro cały dorobek prof. Delaperierre godzien jest nagrody.
Prof. Delaperrière podziękowała jurorkom za wyróżnienie podkreślając: – Cieszy mnie ona tym bardziej, że jest to nagroda im. Włady Majewskiej, która była nie tylko wybitną utalentowaną artystką, ale także wspaniałym człowiekiem o wielkich walorach moralnych – zaznaczyła.
– Moje życie upływa równolegle do tego, co powiedział ksiądz Ihnatowicz. Nie jestem twórcą, ale piszę o literaturze, bo muszę pisać. To jest taki przymus, który się odczuwa. To jest pewnego rodzaju powołanie – stwierdziła w swoim przemówieniu prof. Maria Delaperrière.
Nagrodę im. Włady Majewskiej za najlepszą książkę dla polskiego pisarza w kategorii: opracowanie naukowo-badawcze dotyczące literatury emigracyjnej otrzymał Edward Zyman z Kanady za „Mosty z papieru. O życiu literackim, sytuacji pisarza i jego dzieła na obczyźnie na przykładzie Polskiego funduszu Wydawniczego w Kanadzie w latach 1978- 2008”. Laudację pt. „Rewizja czy wiwisekcja? ”dr Beaty Dorosz, trzeciej jurorki nagrody, przeczytał Janusz Guttner. Z odczytanej analizy książki laureata jasno wynikało, że rozprawia się on w niej metodycznie i bez „ojcowskiej łagodności” z mitami, bolączkami i winami kanadyjskiej Polonii. Dr Dorosz pisała: – „Najbardziej jednak zmitologizowany, za Sienkiewiczowskim ‘Latarnikiem’ okazuje się frazes o powszechnym głodzie słowa polskiego wśród emigrantów, który Zyman obala, nie bez goryczy, ale z satysfakcją pisząc: ‘uważam, że jedynym z największych sukcesów Polskiego Funduszu Wydawniczego jest fakt – to nie żart – iż udało mu się, mimo niekiedy trudnych wręcz kryzysowych sytuacji przetrwać, przez trzy dziesięciolecia i w sposób konsekwentny rozwijać i wzbogacać swą merytoryczną działalność. Z perspektywy minionych 30 lat widać wyraźnie, iż – wiem to okrutne – Fundusz był i jest dla torontońskiej Polonii i szerszej diaspory polskiej w Kanadzie, często z tzw. Polonią nie mającej nic wspólnego, dzieckiem niechcianym, które tylko na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności przetrwało swoje trudne dzieciństwo i pokonując liczne perturbacje okresu młodości, weszło w wiek dojrzały’. Dla porządku dodać wypada, że ów szczęśliwy zbieg okoliczności, to paradoksalnie znaczące zapisy testamentowe” – komentowała autorka laudacji.
Czy jest to problem właściwy jedynie zaatlantyckiej diasporze polskiej?
Ponieważ autor nie mógł przybyć na uroczystość wręczenia nagród, Regina Wasiak-Tylor przeczytała list laureata, w którym dziękował jurorom nagrody za jej przyznanie.
Uroczystość zakończyła się króciutkim recitalem Pawła Ulmana oraz bardziej kameralnymi rozmowami przy lampce wina. Na stoisku zorganizowanym przez ZPPnO można było kupić nagrodzone książki, poezje ks. Ihnatowicza i „Pamiętnik Literacki” wydawanego przez Związek.