O polskiej sztuce Mike’a Levy’ego i Keystage Company usłyszałam na jednym ze spotkań Muzeum Wirtualnego Kresy-Syberia jakieś pół roku temu. Mike opowiadał zebranym o swoim projekcie teatralnym, który realizował z brytyjskimi uczniami Ely College, a który dotyczył… armii generała Andersa.
Działająca w Cambridge Keystage Company zajmuje się uczeniem historii młodzieży szkolnej, poprzez teatr. – Próbujemy połączyć historię z teatrem, ponieważ wydaje nam się, że jest to bardzo dobry sposób nie tylko na naukę historii, ale również na pogodzenie się z nią, zaakceptowanie jej – twierdzi Mike.
Mike, pisarz i scenarzysta uważa, że wspólna historia potrafi łączyć pokolenia. – Jestem pochodzenia żydowskiego, doświadczenie historii II wojny światowej, Holocaust w oczywisty sposób zaważył na tym jak widzę historię i tragedię innych ludzi, szczególnie Polaków. Jest przecież tak wiele żydowsko-polskiej wspólnej historii i mamy bardzo wiele ze sobą wspólnego – tę samą łączącą nas misj
Urodzeni na drugim końcu świata
Na historię o zsyłkach Polaków na Syberię w czasie II wojny światowej, i o późniejszej heroicznej woli stworzenia armii polskiej, Mike trafił całkiem przypadkiem. – Rozmawiałem ze znajomą, która choć urodzona w Anglii, miała korzenie polskie. Opowiadała mi, że jej brat urodził się w czasie wojny w Palestynie. Nie potrafiłem tego do końca poskładać ze sobą. Pytałem – poczekaj, twoi rodzice są Polakami, tak? – Tak. – Katolikami, tak? – Tak. – A twój brat urodził się w Palestynie w 1943 r.? Nie rozumiem, jak do tego doszło? – Wtedy ona powiedziała mi całą historię o jej ojcu, który został wywieziony na początku wojny na Syberię, a później dołączył do Armii Andersa… Muszę przyznać, że zafascynowała mnie ta historia. Od tego czasu upłynęło już chyba 10 lat, i przez ten cały czas gdzieś w mojej głowie ta opowieść żyła. Zacząłem coraz bardziej interesować się tym tematem, spotykać z przedstawicielami polskich organizacji, weteranami i w ten sposób powstał pomysł na sztukę „Invisible Army”. Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od historii, która opowiedziała mi moja znajoma – zaznaczał Mike.
– Sztuka została napisana wspólnie przeze mnie, grupę młodych ludzi z Ely College i jednego z nauczycieli ze szkoły, Briana Harvey’a, więc jest to wynik naszej współpracy nad połączeniem wszystkich wątków razem. Praca nad sztuką polegała także na tym, że młodzież z Ely College spotykała się z weteranami, którzy przeżyli zsyłkę, z dziećmi weteranów. W ramach zbierania materiałów odwiedziliśmy Imperial War Museum, byliśmy w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Młodzież naprawdę bardzo zaangażowała się w ten projekt. Czuła jak bardzo niesprawiedliwie potraktowano Polaków po zakończeniu wojny. Stąd też ich potrzeba opowiedzenia tej historii innym, przedstawienia jej światu. Wszyscy podeszli do realizacji tej sztuki dość emocjonalnie, a trzeba pamiętać że ta młodzież nie ma żadnych związków z Polską – zaznaczał Mike. W projekcie bowiem nie wzięła udział młodzież polska… nikt się nie zgłosił. – Dlaczego – zastanawiał się Mike – to dla mnie zagadka do dziś. Jest to trochę smutne z jednej strony. Z drugiej zaś fakt, że w sztukę były zaangażowane jedynie nastolatki brytyjskie jeszcze bardziej pogłębia jej przesłanie i zawiązuje związki z Polakami – podkreślał. Sztuka bowiem z założenia miała odnosić się do związków historycznych łączących Polskę i Wielką Brytanię. A jednym z boleśniejszych momentów w historii tej relacji była Parada Zwycięstwa w Londynie w 1946 r, od której właśnie zaczyna się cała sztuka.
Młodzi Brytyjczycy po zakończeniu zbierania materiałów wspólnie skonkludowali, że historia Polaków walczących w Wielkiej Brytanii w czasie II wojny została zapomniana, szczególnie wkład polskich lotników. – Dlatego też ci młodzi ludzie wpadli na wspaniały pomysł rozpoczęcia i zakończenia akcji sztuki na Paradzie Zwycięstwa w 1946 r., z której polscy żołnierze zostali umyślnie wykluczeni. Polska Armia była wykluczona, stała się niewidzialna – stąd też tytuł, trochę ironiczny.
To moja historia
Akcja sztuki „Invisible Army” rozgrywa sie na przełomie kilku lat, od pierwszych zsyłek w 1940 r. do Londyńskiej Parady Zwycięstwa w roku 1946. Jest to historia pary młodych Polaków, Danki i Aleksego, którzy jak tysiące Kresowiaków zostali wyrwani ze swoich domów i zesłani na Syberię. Pomimo głodu, katorżniczej pracy, nękających ich chorób i nieznośnego zimna, udaje im się przetrwać i spotkać po amnestii, już przy formacji Armii Andersa. Historia młodych i zakochanych, jest pretekstem do opowiedzenia tragedii wielu Polaków, o ich heroicznym trudzie i woli przetrwania, chęci walki, a później rozczarowaniu jej winiakami. Jednak jak podkreśla Mike „Invisible Army” to przede wszystkim historia o przetrwaniu pomimo przeciwności losu, opowieść o miłości, przyjaźni i lojalności.
– Zależało nam na pokazaniu jak największej ilości scen romantycznych, lub tych opisujących wszystkie uniwersalne uczucia i wartości. Chcieliśmy wydobyć z tej historii jak najwięcej pozytywnych aspektów. Jednocześnie sztuka bazuje na gniewie głównego bohatera, który obserwując Londyńską Paradę Zwycięstwa nie potrafi powstrzymać się od wzburzenia, pamiętając o ofierze złożonej przez swoich rodaków – mówił Mike, podkreślając, że choć unikano drastycznych scen i dosłowności przy realizacji sztuki, to jednak nie unikano tematów trudnych.
– Nie ma powodów, żeby chronić młodzież przed rzeczywistością, bo to jest rzeczywistość, to się zdarzyło, powinni się tego dowiedzieć. Myślę, że w teatrze, jak twierdził Szekspir, trzeba umieć poruszać się równie sprawnie zarówno na polu komedii, jaki i tragedii. Młodzi ludzie, w wieku szkolnym, są wbrew pozorom bardzo dojrzali w sposobie, jaki radzą sobie z tak skomplikowanymi emocjonalnie sprawami. Fakt, że było to przeżycie teatralne, pozwoliło na ominięcie pewnych traumatycznych szczegółów, ale oni sami wydobyli z tej historii największą wartość – opowiedzieli ją innym, przekazali dalej. To znaczyło dla nich najwięcej. Byli bardzo z siebie dumni. Młodzi ludzie mają bardzo silne poczucie tego, co jest złe i tego, co dobre – stwierdził. Scenarzysta „Invisible Army” zaznaczył, że choć organizacje teatralne najczęściej wystawiają musicale i komedie dla młodzieży, to sztuki historyczne czynnie ją angażują, uczą zrozumieć bardziej skomplikowane relacje społeczne.
Sztuka odniosła wielki sukces w Ely College. Odbyły się dwa przedstawienia, „widzowie zostali uwiedzieni całą historią”. Na premierze był obecny polski weteran, Karpatyczyk Stefan Mączka.
– Odwiedził nas polski weteran, który został wywieziony z pierwszym transportem 10 lutego 1940 r. na Syberię, a później walczył w armii generała Andersa. Przyjechał ze swoimi medalami. Przez całą sztukę nie przestawał powtarzać – „to jest moja historia, to jest moja historia”. Po przedstawieniu został zaproszony na scenę i cała widownia oddała mu honor owacją na stojąco. Młodzież tłoczyła się w kolejce z pytaniami do niego. To było naprawdę niesamowite – opisywał Mike. – Młodzi ludzie byli bardzo poruszeni udziałem w tym projekcie, to nie była dla nich tylko sztuka do odegrania, oni naprawdę ją przeżyli. Dla mnie to jest największy sukces.
Mike Levy w Romowie z „Dziennikiem” podkreślał, że dostał wiele wsparcia z zarówno z polskich instytucji, jak i osób prywatnych, które zaangażowały się w ten projekt. – Muzeum Wirtualne Kresy Syberia pomagało nam w kontaktach z weteranami, sprawdzili skrypt sztuki, czy fakty historyczne się zgadzają. Współpracowaliśmy także z Imperial War Museum w Londynie, które wspaniałomyślnie wypożyczyło nam część swojej ekspozycji do użycia w sztuce. Halina Szulakowska, córka jednego z weteranów, która mieszka niedaleko Ely, i która stała się niesamowitym źródłem informacji i wsparcia – kilkakrotnie rozmawiała ze uczestnikami projektu, oglądała próby, a także pomogła uczniom z uczniami wykonać wystawę szkolną – wymieniał Mike.
„Invisible Army” jest projektem, który został sfinansowany grantem przydzielonym przez Heritage Lottery Fund. W tej chwili trwają rozmowy na temat ewentualnego występu młodych aktorów ze sztuką w Londynie. Mike przyznaje, że zależałoby mu na pokazaniu „Invisible Army” Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. – Chcielibyśmy też sfilmować naszą sztukę i rozprowadzać ją w szkołach na całym świecie, to byłoby fantastyczne podsumowanie naszej pracy – stwierdził Mike Levy, dodając, że w dalszym ciągu będzie pracował nad polskimi projektami. Ostatnio zafascynował się postacią generała Maczka.