Ostatni film Małgośki Szumowskiej oddycha feminizmem, niechże więc oglądają go mężczyźni, a może należałoby im go pokazywać za karę? A niechby się raz, a porządnie, zawstydzili.
Rzecz dzieje się w Paryżu. Dziennikarka pisze artykuł o prostytucji bardzo młodych kobiet. Dwie studentki decydują się z nią rozmawiać, opowiadają o powodach, opisują randki i mężczyzn. Na ogół, jak mówią, ojców i mężów, powracających na łono rodzin tuż po rozstaniu z wynajętą na godzinę kochanką. Te dwie dziewczyny dopiero wkraczają w dorosłe życie, wypełniając go bagażem, którego ciężki kaliber dotrze do nich dopiero w przyszłości. Dzisiaj nie czują, by robiły coś złego, choć wiedzą, że należy robić to w tajemnicy przed bliskimi. Dziennikarka jest kobietą dojrzałą, matką dwóch synów, mężatką. Nie ocenia swych bohaterek, lecz się z nimi solidaryzuje. Powietrze naelektryzowane jest żeńskimi hormonami.
Obie studentki odkrywają ku swemu zdziwieniu, iż za dostęp do ich ciał, mężczyźni gotowi są dać im sporo pieniędzy. Odkrywają wreszcie, że budzą w swoich sponsorach zachwyt i ogłupienie. Kiedy Alicja (Joanna Kulig) przyjeżdża na studia do Paryża, zostaje okradziona i nie ma nawet gdzie się zatrzymać, spotyka chłopaka, który oferuje jej chwilowy postój w swoim domu. Mogę u ciebie mieszkać tylko dlatego, byś mógł ze mną sypiać? – z niedowierzaniem pyta. On skwapliwie przytakuje, dodając, że jego zdaniem muszą o tym marzyć wszyscy mężczyźni. Alicja odkrywa mężczyzn spędzając z nimi wcale przyjemne chwile. Charlotte uważa, że najgorszą stroną jej życia jest ciągłe kłamstwo, a Anna, przeglądając się w lustrze ich przygód i obowiązków, dochodzi do wniosku, że schemat znudzonej sobą rodziny, w której z pozoru wszystko wydaje się być na swoim miejscu, przestaje jej odpowiadać. Anna się buntuje, dobra mina do nie zawsze satysfakcjonującej gry, przestaje ją obowiązywać, chociaż na ekranie rozwoju tej sytuacji już nie widzimy, mamy raczej do czynienia z domyślnym początkiem zmiany jakości jej życia. Na początku drogi do poznania owoców z drzew tabu, Anna nie pozwala sobie na zbytnią poufałość ze swoimi studentkami. Jest z innego niż one świata. Chyba zaczyna zazdrościć dziewczynom, nie tyle płatnego seksu, co otwartości i pewnego luzu, dystansu do siebie i stanów, w których przychodzi im się znaleźć. Anna jest dość mocno opleciona obowiązkami i wizerunkiem życia, który gdzieś kiedyś sobie narzuciła, a który być może jest z nią niezgodny. Siedzi w pudełku i powoli zaczyna ów fakt dostrzegać, podobnie jak istniejące w jej życiu obrzydliwości, z których nie zdawała sobie sprawy. Uderza ją, kiedy mąż pogardliwie kwituje kobiety, z którymi Anna nawiązała bliskość, i które ją fascynują. – Wy nas wszystkie widzicie w taki właśnie sposób – prowokacyjnie stwierdza.
Szumowska buduje atmosferę triumfującej kobiecości. Gołe fakty, które wielokrotnie rozgrywają się na ekranie, wzmacniają to poczucie. Słabsi są tutaj mężczyźni, którzy aby poczuć się lepiej, muszą za to zapłacić, a pomóc może im tylko kobieta. Idzie ten film po linii myśli, iż kobiecość może zniewalać, obcowanie z nią jest koniecznością, a seksualność orężem. Mężczyźni nie są tu po to, by czuć do nich sympatię. Nie są też po to, by ich nie lubić. Są tu dlatego, by na ich tle rozbujała i kwitła kobieca natura i temperament.