Zaczęło się od trudnej sztuki przekładu. Po polsku pisze Tadeusz Różewicz, na angielski tłumaczy go Adam Czerniawski. Choć nie musiało, doszło do przyjaźni. Poety i dramaturga Różewicza, z poetą, prozaikiem i tłumaczem Czerniawskim. Końca przyjaźni nie widać, choć obaj wymienili się już wierszami, w których wyliczyli dobytki przydatne im na tamtym świecie. 1 kwietnia w Ognisku Polskim, aktorzy czytali Różewicza; Czerniawski napomykał o przyjaźni, publiczność zadawała niemądre pytania, a sekretarz Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie Regina Wasiak-Taylor, próbowała odbijać piłeczkę. Było wspaniale.
Spotkanie nazwano „Próbą z Różewicza”. Interpretowali: Janusz Guttner, który dokonał również wyboru wierszy i Dorota Chmielewska. „Opowiadanie o starych kobietach” w jej wykonaniu, wydrążyło swoje miejsce w pamięci na długo. Po fińsku i angielsku zostało wyryte na pomniku autorstwa Radosława Gryty, postawionego w Helsinkach ku czci zwykłych ludzi. Janusz i Dorota spędzili sporo czasu przygotowując materiał, ucząc się od siebie nawzajem. On – szlifował jej ciągoty ku przesadnej emocji, ona uczyła go cierpliwości. Stworzyli duet, który przedstawił różnobarwne oblicze poezji Różewicza, od tonów lirycznych, po absurd, groteskę i humor.
Dialog wokół życiorysu
II wojna wyrzuciła Czerniawskich na Bliski Wschód. Adam uczył się w Tel Awiwie, Bejrucie i Junackiej Szkole Kadetów w obozie „Barbara” w Palestynie. Potem nastała Brytania: studia na uniwersytetach w Londynie, Sussex i Oksfordzie (anglistyka i filozofia). Żeby wymienić najważniejsze źródła „medialnej” obecności Czerniawskiego: współpracował z „Wiadomościami”, paryską „Kulturą”, „Oficyną Poetów i Malarzy „, monachijską Sekcją Polską Głosu Ameryki. Po 1956 r. publikował w prasie i wydawnictwach krajowych. W 1959 r. założył „Kontynenty”. Wykładał na brytyjskich uczelniach filozofię, estetykę i literaturę. Dla brytyjskiego radia opracowywał audycje o polskiej kulturze. Był zastępcą kierownika ośrodka studiów translatorskich na uniwersytecie East Anglia. Z zajęć mniej literackich: pracował w przedsiębiorstwie asekuracyjnym i administrował zamkiem w Szkocji. Postać kontrowersyjna, częsty polemista – bezkompromisowy, szczery, odważny. Wydawnictwa i czasopisma, krytyków i badaczy oskarża imiennie. Dlatego w wielu środowiskach posiada wrogów, bywa lekceważony i marginalizowany. Jest jednym z niewielu, który nie klęka przed Miłoszem – wręcz przeciwnie – Miłosza kąsa i gryzie. Świadomie pozostaje z dala od miejsc, ludzi i sytuacji, w których ustala się literackie hierarchie. Mieszka w Walii. (źródło: www.culture.pl).
Książkowy, poetycki debiut Czerniawskiego wyraził się tomikiem „Polowanie na jednorożca” (1956 r.) wydanym w Oficynie Poetów i Malarzy, z którą wiąże go przeszło 30 lat współpracy. – Zanim archiwum Oficyny wyjedzie stąd i znajdzie swoje miejsce na Uniwersytecie Jagiellońskim, mam możność przejrzenia tych materiałów. Teczki z korespondencją Czerniawski – Bednarczykowie są duże. Także ma pan teczkę – żartowała sekretarz związku pisarzy.
– Z „Kulturą” zaczął pan współpracę dosyć wcześnie, z „Wiadomościami” też, ale pewnie chętniej z „Kulturą” – mówiła Regina Wasiak-Taylor. – To, co Grydzewski odrzucał, wysyłałem do Giedroycia, on nie odrzucał, nie cenzurował. A Grydzewski? Cenzura w Londynie szalała – odpowiedział Czerniawski, wspominając w tym kontekście również Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie. – A jednak otrzymał pan dwie nagrody związku. Pierwszą już w 1954 roku – odcięła się pani sekretarz. – Pisarz może żyć bez nagród, natomiast różne związki bez pisarzy, nie – odrzucił piłeczkę poeta. – A potem związek przyznał panu jeszcze raz nagrodę, już za całokształt, w 1967 r. Tych nagród otrzymał pan kilka – odparła Regina Wasiak-Taylor. – Wielu nie otrzymał – odciął się poeta. – Powinnam więc mówić o tych, których pan nie otrzymał, to by się panu pewnie bardziej spodobało – odpowiedziała sekretarz. – Na przykład Nobla – rzucił przyjaciel Różewicza ku uciesze publiczności. Resztę tego dialogu zachowam na relację z następnego spotkania, kiedy odbędzie się czytanie wierszy Czerniawskiego, co zostało w Ognisku Polskim zapowiedziane. Szykuje się zatem cykl spotkań z poezją, oby były one równie frapujące.
– Wybrałem fragmenty różnych wypowiedzi na temat Różewicza. Nic nowego nie mam już do powiedzenia, tyle już o nim pisałem i mówiłem, więc przeczytam – zapowiedział się Czerniawski. Pierwszy cytat pochodził z wypowiedzi pt. „Ćwierć wieku z Tadeuszem Różewiczem”. Poeta zrelacjonował w niej, m.in. pierwszą londyńską wizytę przyjaciela, do której doszło w roku 1971. Tadeusz Różewicz był zaproszony na międzynarodowy festiwal poezji, zaś Czerniawski akurat opublikował pierwszy tom przekładów jego wierszy. Znali się już korespondencyjnie, od 1959 roku. Różewicz zaimponował mu odmową wydania bliźniaczego zbioru wierszy razem z Miłoszem, ofertę złożył Penguin. – Byłem przygotowany na bojowego socjalistę, więc zadziwił mnie też prośbą, bym go sfotografował w towarzystwie rosłego strażnika zamku w Windsorze, kiedy poszliśmy oglądać królewskie zbiory rysunków Leonarda. A potem prośbą, bym go zaprowadził na grób szermierza zimnej wojny, Winstona Churchilla – wspominał za pośrednictwem swojej publikacji Czerniawski. Opisywał w niej również ów festiwal, w związku z którym poeci po raz pierwszy spotkali się w Londynie. Po niekończącej się recytacji nudnego poematu pewnej poetki, wystąpił Różewicz i przeczytał: ‘Śmierć nie poprawi w zwrotce ani jednej linijki
to nie korektorka
to nie życzliwa pani redaktorka
zła metafora jest nieśmiertelna
kiepski poeta który umarł
jest kiepskim zmarłym poetą
nudziarz po śmierci nudzi
głupiec zza grobu
jeszcze głupstwa gada’
Recytację „Korekty” przywitał śmiech i rzęsiste brawa. Zaproszono go by wystąpił również w drugim dniu festiwalu.
Inny fragment, który przytoczył Czerniawski, dotyczył czterowiersza pt. „Drzwi”. Autor jest stale w podróży, toteż drzwi napotyka w bardzo różnych miejscach. Drzwi do kuchni, do sypialni, drzwi w ogrodzie i na polnej drodze, zamknięte od samolotu i wreszcie pancerne drzwi skarbca Tower. „Za drzwiami złota korona, diament wielkości kurzego jaja i uśmiechnięty Adam”. Skarbnicę królewską w Londynie Różewicz zwiedził podczas którejś wizyty w Brytanii. – Nic dziwnego, że w takim skarbcu poeta znalazł złotą koronę, ogromny diament i uśmiechniętego praojca Adama, zapewne alabastrową rzeźbę któregoś mistrza gotyku lub renesansu – zdawało się, że Czerniawski ucina rodzące się domysły. Ale nie. Pierwsza wersja tego wiersza rzeczywiście kończy się na nazwisku. Adam C. przekonał jednak autora, by Czerniawskiego wykreślił. Powstała korzyść z dwuznaczności.
– Tłumacząc jego poezję, mógłbym pozostać w dali, ale on sam rozwijał tę przyjaźń, chciał wiedzieć kim jestem, jaka jest moja rodzina, spotykaliśmy się bardzo często na przestrzeni lat, we dwójkę podróżowaliśmy po Brytanii, po Irlandii – odpowiedział Czerniawski na jedno z pytań o moment narodzin znajomości obu poetów. Dobrze pamięta jedno ze spotkań, którego nie było. Józef Garliński, ówczesny prezes ZPPnO, ku kolejnej uciesze publiczności określony przez poetę mianem „ten potwór, który rządził związkiem przez 17 lat”, odmówił zorganizowania wieczoru autorskiego Różewiczowi. – Nie odmówił wprost, znowu tak po polsku. Powiedział, że związek… nie ma pieniędzy na wynajem sali, ale potem puścił farbę przy jakiejś okazji, że w Wiedniu Różewicz udzielił jakiegoś wywiadu, w którym powiedział coś, co było politycznie, dla pana prezesa, niedopuszczalne. Ten zamordyzm jest jednak charakterystyczny dla polskiego myślenia. Ciągle to widzę, ciągle z tym walczę – mówił Czerniawski.
Obaj poeci-przyjaciele wymieniają się wierszami. Toczą dialog liryczny, acz pozbawiony rymów, co nie dla każdego oznacza, że piszą do siebie wierszem. „Dla mnie poezja musi mieć rym, a to brzmiało jak proza” zabrzmiał głos z sali. – Rym, pani powiedziała? Nie rymował się Homer, nie rymował się Horacjusz, nie rymował się Wergiliusz, nie rymował się Milton – wyliczył w odpowiedzi Czerniawski. „Jaka jest wobec tego różnica pomiędzy poezją a prozą?” – To jest pytanie, nad którym się nieraz zastanawiam – odpowiedział autor i prozy, i poezji.