Dobre, bo polskie – tak rzekłby niejeden z gości wystawy współczesnej sztuki polskich malarzy „Moods”, pod kuratelą Elviry Olbrich w Galerii POSK. Pięciu znanych w świecie polskich malarzy wystawiło swoje prace dla publiki w Londynie.
Wchodząc do galerii POSK-u nie można oprzeć się wrażeniu, że obrazy wiszące na jej ścianach są czymś szczególnym. Każdy inny, jednak w pewien sposób są do siebie podobne. Artyści, prezentujący swoje dzieła to światowej sławy malarze: Janusz Szpyt, Marek Niedojadło, Małgorzata Maćkowiak, Michał Baca i Agata Stomma. Ich obrazy celebrują i sławią poza granicami polskie tradycje, regionalne zwyczaje i uroki życia – ich prace wystawiane są bowiem w Christie’s, jednym z najpopularniejszych i największych domów aukcyjnych. Wystawa „Moods” to wyjątkowa okazja, żeby podziwiać polską twórczość tego formatu w Londynie. Jeden z artystów, Marek Niedojadło, osobiście opowiadał gościom o pasji do małopolskich krajobrazów.
To, co łączy wszystkie prace, to jest historia. I nie ma tu mowy o przeszłości z dawnych latach, lecz o opowieściach, które obrazy polskich artystów niezaprzeczalnie w sobie niosą. A każdy obraz opowiada niejedną historię. To nie tylko losy obiektów przedstawionych na płótnie, to przede wszystkim emocjonalne doznania artysty. Co więcej, niejedną historię obraz też tworzy – każdy obserwator sztuki odbiera ją bowiem na swój własny sposób. Obraz jest czymś więcej, niż tylko kilkoma pociągnięciami pędzla, choć już jeden ślad farby na płótnie wystarcza, aby do myśli widza napłynęły obrazy z ich własnego życia, aby emocje głęboko gdzieś schowane, bądź po prostu zapomniane wypłynęły na powierzchnię świadomości i wprawiły w odpowiedni nastrój. W nastrój na sztukę i refleksję. A kiedy już się w ten nastrój wpadnie, trzeba mu ulec. O to właśnie chodzi, aby współodczuwać emocje artystów, zaczerpnąć z ich prac trochę wrażliwości i przenieść ją na własne doświadczenia. Stojąc przed obrazem, człowiek zastanawia się nad jego sensem tak naprawdę tylko chwilę, później myśli płyną już same.
Marek Niedojadło oprowadza widza po krajobrazach południowej Polski. Wyraziste barwy, zdecydowane, lecz wciąż nieco chaotyczne kształty przenoszą nas w najdalsze zakątki kraju. Nagle z szarej, deszczowej londyńskiej ulicy, przenosimy się na polskie łąki, leśne ścieżki, uprawiane farbą olejną pola południowych kresów kraju. Tarnowski artysta uwielbienie rodzinnych stron umieszcza na płótnie z pasją. Natura pozwala mu wsłuchać się we własne myśli i odnaleźć siebie. Artysta zabiera nas w wielowarstwowy, nieokiełznany świat podkrakowskich miejscowości, a szczególnie uwielbił swoje rodzinne strony. I choć to właśnie rodzinny Tarnów został przedstawiony na jednym z obrazów(„Landscape from Tarnow”), to jednak każdy odnajdzie w nim swoje własne, utęsknione, bliskie sercu strony.
O urokach prowincji przypomina także Michał Baca. Trzy obrazy w kącie galerii („Cottage Garden”, „Summer Garden”, „Malwy”) przypominają ciepłe letnie wieczory wśród pachnących kwiatów. Delikatne barwy i subtelne muśnięcia pędzla sprawiają, że niemalże czuje się na skórze ciepłe promienie słońca i w powietrzu zaczyna unosić się zapach lata. Lekkie poskrzypywanie okiennic, orzeźwiający powiem wiatru i szum intensywnie zielonych liści owładnęły już niemalże każdy zmysł.
Po meandrach piękna i po szlaku kobiecego ciała oprowadza Janusz Szpyt. Pośród regionalnych krajobrazów wyróżniają się sylwetki uwodzicielskich, nagich kobiecych ciał. I bez zbędnej pruderii wiele par oczu wpatrywało się we wdzięczne krągłe kształty bohaterek obrazów. Nagość jednak nie jest w tym przypadku na pierwszym planie, a akty Szpyta nie są wyłącznie rozkoszą dla spragnionych piękna ludzkiego ciała. Kobiety, choć na wieki utrwalone na płótnie w bezruchu, żyją – co więcej, ludzie, którzy je oglądają, przeżywają uwiecznione na nim chwile niemal równolegle i równie silnie, co one. Na kogo czekają? Za kim tęsknią? Jedna z kobiet leży porzucona niemal brutalnie na ciemnozielonej trawie („Whispering Grass”). Czy ktoś zrobił jej krzywdę? Co skrywa jej odwrócona, przysłonięta włosami twarz? Aż chce się chwycić ją za blade ramiona, pytając o dramat, w którym samotnie tkwi. A może ona wcale pomocy nie chce i choć samotnie, z pewną otaczającą ją aurą smutku, jedynie wsłuchuje się w szepty natury. O ile artysta nie zdradzi tajemniczej historii tej kobiety, pozostają tylko domysły i wyobrażenia. Pewne jest jednak to, że coś w tym obrazie przyciąga i nie pozwala łatwo od niego odejść.
Tam gdzie jest pasja, zawsze są emocje. A za nimi z kolei zawsze kryje się jakaś opowieść. Małgorzata Maćkowiak przedstawia kulisy baletu – to, co się dzieje poza sceną, podczas prób i przygotowań na występ. Młode dziewczynki ustawione w łabędzich pozach, z uniesioną do góry głową, tak niewinne i subtelne pną się na palcach, niby to w kierunku kariery, niby w kierunku rozwoju tanecznej pasji, choć czerwone usta świadczą o tym, że pną się również do dorosłego świata. Tylko jedna z ośmiu „podopiecznych” artystki spogląda wprost na nas. Materiał jej sukienki pochłania światło i cienie, wybrzusza się i chowa. Oparta na łokciu, z podwiniętymi nogami baletnica wpatruje się przed siebie w zamyśleniu („Young Ballerina”). Nad czym tak się zastanawia? Może to zwykła trema przed występem. Może ogarnęła ją wątpliwość we własne siły. A może po prostu jest znudzona czekaniem.
Większości losów postaci na obrazach nie jest nam dane poznać. Wśród nich znalazły się jednak dwie, o których wiemy całkiem sporo. Czy oby na pewno? „Adam i Ewa” stoją obok siebie, niby blisko, to nieco jednak osobno i samotnie. Adam, mimo że skierowany do odwiedzających przodem, unika ich wzroku. Ewa natomiast odwrócona, z łagodnym smutkiem spogląda na jabłko, symbol ich zguby. Ich ręce, choć znajdują się tak blisko siebie, nie łączy żaden uścisk. Z obrazu Agaty Stommy można próbować odczytać ukrytą historię pierwszych kochanków na ziemi.
Polska sztuka jest zdecydowanie inna niż brytyjska. Wyróżnia się pod względem kolorów, dynamizmu, ruchu. Przyciąga uwagę oryginalnym podejściem do tradycji. Większość współczesnych artystów pragnie pokonywać kolejne bariery, szokować widza nowa formą, tematem, specjalnymi efektami. Lecz artyści, których prace można oglądać w galerii POSK-u udowodnili, że to, co jest dobrze wszystkim znane, wcale nie musi być gorsze. Nawiązanie do tradycji, uwielbienie rodzinnych stron, chwalenie regionu, z którego się pochodzi, a także fascynacja pięknem ludzkiego ciała, to rzeczy tak proste i tak bardzo wszystkim bliskie, że nic nie odważy się podważyć ich wartości. Jeden z brytyjskich gości wernisażu, który w swej pracy na co dzień związany jest ze sztuką, podkreślił, że „oryginalność prac z innych krajów może wręcz inspirować artystów tutejszych, w Wielkiej Brytanii i odwrotnie. Regionalizm wyróżnia wszystkie te prace i to czyni je wyjątkowymi. Niesamowite jest to, że artyści zostali tam, skąd pochodzą. Na ogół bowiem decydują się wyruszyć w świat, na jego podbój”. To, kim jesteśmy, czyni nas wyjątkowymi. A ludzie wyjątkowi, mają zawsze dużo ciekawych historii do opowiedzenia.
Magdalena Czubińska