Wierzyński, Wittlin, Bobkowski, Mackiewicz… Są takie nazwiska, o których nie trzeba wiele opowiadać. Są też jednak takie, o których opowiadać powinno się więcej, bo choć mniej znane, to z pewnością na to zasługują. Nazwiska chociażby takie jak Barbara Toporska, Stefania Zahorska czy Xawery Glinka. Biblioteka Polska w Londynie z okazji 70-lecia swojego istnienia podjęła się zadania opowiedzenia o tych bardziej i mniej znanych polskich pisarzach emigracyjnych po 1939 roku.
O twórczości pisarzy i poetów można by mówić długo i wiele, i chyba właśnie głównym celem zorganizowanej w POSK-u w Londynie przez Bibliotekę Polską sesji naukowej było pokazanie, że warto to robić i że należy promować tych, o których kiedyś zapomniano lub których z różnych przyczyn, czy to politycznych, czy po prostu z zaniedbania, niedostatecznie doceniono. „Barbara Toporska nie mogłaby ze swoją antykomunistyczną twórczością pojawić się w komunistycznym kraju, jakim wtedy była Polska. To było wykluczone” powiedziała organizatorka sesji, dyrektor Biblioteki Polskiej Dobrosława Platt. Dlatego też ona, jak i wielu innych pisarzy, nie mieli szansy zaistnieć w kraju, choć poza jego granicami odnieśli sukces. Toporska za swoją pierwsza powieść „Siostry” opublikowaną przez Instytut Kultury dostała nagrodę Akademii Literackiej „Wiadomości” jako najwybitniejsza książka wydana na emigracji w 1966 roku. „Mimo to nikt w kraju nie wiedział, że taka książka w ogóle powstała i że można ją analizować na tle Kuncewiczowej czy Dąbrowskiej. Dlaczego takich badań się nie robi? Tego typu rozmowy i ta konferencja, z której referaty będą publikowane mają nakłonić do specjalnej refleksji nad pisarzami emigracyjnymi, których w gruncie rzeczy pomijano” dodała Platt.Odkrywanie zapomnianego
Można by przypuszczać, że analiza literatury emigracyjnej wchodzi w skład ogólnych badań nad literaturą polską. Okazuje się, że nie jest to do końca prawdą. Twórczość polskiej emigracji została zepchnięta na pobocze w toku wydarzeń mających miejsce w Polsce, szczególnie w okresie wojennym, tuż po wojnie oraz w latach komunizmu ze szczególnym uwzględnieniem lat 80., kiedy to cenzura skutecznie ograniczała wolność słowa. „Wydawało się, że ’89 rok otworzył nowe drogi, że można mówić o połączeniu się literatury emigracyjnej z literaturą polską. Jednak mimo wszystko tak się nie stało. Literatura emigracyjna jest ciągle literaturą w jakiejś mierze wyłączoną z obiegu literackiego w kraju, także z obiegu myśli krytyczno literackiej” powiedziała w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” Dobrosława Platt. Co prawda urządza się najróżniejsze konferencje w kraju poświęcone także literaturze emigracyjnej, jednak wciąż nie robi się badań komparatystycznych między pisarzami z kraju a pisarzami emigracyjnymi. Sesja naukowa w POSK-u jest swego rodzaju sygnałem, że zainteresowanie literaturą emigracyjną rośnie, ale też, że niezbędne jest jej aktywniejsze promowanie.
„Literatura emigracyjna to nie tylko Gombrowicz, Bobkowski, ale i cała plejada pisarzy zapomnianych, amatorów, którzy jednakowoż składali się wszyscy razem na obraz emigracji i wszyscy razem literaturę emigracyjną tworzyli. I z tego powodu warto zajmować się także pisarzami drugiego czy trzeciego szeregu, czasami autorami jednego wiersza, czasami całego zbioru – ani też są częścią naszego życia” – powiedziała Justyna Chłap-Nowakowa, która podczas konferencji przybliżyła twórczość i losy jednego z tych, jej zdaniem, bardziej zapomnianych artystów, Xawerego Glinki.Wybór pisarzy nie był przypadkowy. Głównym motywem sesji było przedstawienie najnowszych wyników badań nad twórczością pisarzy polskiej emigracji po 1939 roku. Zdecydowano się zaprezentować sylwetki tych pisarzy emigracyjnych, o których publikacje pojawiły się stosunkowo niedawno lub nad którymi obecnie trwają prace badawcze. Wśród prezentowanych książek znalazły się takie tytuły jak: „Na wschód od dzisiaj” Barbary Toporskiej, „Dzieła” Józefa Mackiewicza”, ich wspólny zbiór „Droga Pani”, „Wybór pism” Stefani Zahorskiej, „W obozach i w konspiracji” Wandy Krystyny Roman czy „Lechoń i Tuwim – dzieje trudnej przyjaźni” Beaty Dorosz. Referat poświęcony Barbarze Toporskiej, wygłoszony przez Michała Bąkowskiego, był związany ze świeżą publikacją wydaną z okazji setnej rocznicy jej urodzin, która wypada w sierpniu w przyszłym roku. W „Metafizyce na hulajnodze” zebrano jej wszystkie możliwe teksty publicystyczne oraz bibliografię jej utworów. To spore i ważne przedsięwzięcie, dlatego warto o nim mówić. O Stefanii Zahorskiej mówiła Anna Nasiłowska, która właśnie wydała biografię tej pisarki – właściwie jedyną, jaka się pojawiła na rynku wydawniczym ostatnimi czasy.
„Jak przedstawiałem w poprzednich referatach margines polityczny, to usłyszałem pytanie: dlaczego zajmować się takimi postaciami, skoro jest tyle ważniejszych, poważniejszych?” – powiedział Paweł Chojnacki. Odpowiedź jest prosta i dla badaczy literatury, choć nie tylko, bo również dla czytelników literatury, wręcz oczywista. „Wydaje mi się, że otworzenie tego nowego przedziału badawczego, np. z zakresu literatury, to okaże się, że jest cała plejada nazwisk, które kiedyś były bardzo znane w polskim Londynie. Wskazanie tego zapomnianego obszaru badawczego, tych postaci marginalnych czy granicznych, czasem z lekka ekscentrycznych, jest bardzo ważne” dodał Chojnacki.
Pisarz mniej znany, poeta dwoisty
Czy wiedzieliście, że Józef Wittlin chciał pisać o kotach? Kim są „Żuczki”, które Wierzyński darzył tak wielką sympatią? Które miejsce było bliższe Iwaniukowi, Toronto czy Lubelszczyzna? Co skrywały „czerwone zeszyty” Bobkowskiego? Na te i wiele innych pytań odpowiedzieli badacze polskiej literatury podczas sesji naukowej Biblioteki Polskiej. Przedstawili wyniki najnowszych analiz nad literaturą emigracyjną i pokazali nieznane oblicza tych słynnych, i tych nieco zapomnianych polskich pisarzy tworzących poza krajem.
Badacze zarówno z i spoza kraju zaglądają do archiwów i docierają do życiorysów, biografii i niepublikowanej twórczości pisarzy. Dzięki temu wyciągają na powierzchnię jeszcze jakieś nieznane elementy ich twórczości, te znane, i te skrywane przez samych pisarzy.
Nina Terlecka-Taylor przedstawiła mniej znane oblicze Józefa Wittlina, które sama miała okazję poznać analizując jeden z rękopisów twórcy. Pisał w nim o wojnie, o Ameryce, o duszy ludzkości. Z innych źródeł dowiadujemy się też, że Wittlin chciał kiedyś pisać o… kotach. Dzięki Beacie Dorosz goście Biblioteki Polskiej uczestniczyli w premierze kilku utworów nowojorskich skamandrytów, odnalezionych w litach między Janem Lechoniem a Kazimierzem Wierzyńskim. O ile było wiadomo, że ci dwaj pisarze się znali, pewnie mało kto wiedział, jak często wymieniali przyjacielskie listy pełne typowego dla skamandrytów dowcipu, wolności, lekkości słowa i… wulgaryzmów, czułych określeń (wspomniane wcześniej Żuczki) czy „miłosnych” wyznań. Wacław Iwaniuk z kolei z pewnością był poetą dwoistym. Choć niektórzy powiedzieliby, że po prostu niezdecydowanym. Według Mai Cybulskiej, Iwaniuk, którego losy poniosły z rodzinnej Lubelszczyzny aż do Toronto, nie mógł się zdecydować, czy lubi to miasto czy nie. Co więcej, nie potrafił też stanowczo określić nawet daty swoich urodzin. Na szczęście badacze zrobili to za niego – był to rok 1912. Krzysztof Ćwikliński na podstawie „Szkicu piórkiem” Bobkowskiego pokazał granice między autokreacją, mistyfikacją i nadużyciem literackim w twórczości pisarskiej. Dzienniki, choć traktowane jako kronika, wcale autentyczne być nie muszą. Nie oznacza to również, że są mistyfikacją, w końcu każdy pisarz pisząc tworzy – chcąc więc czy nie, każda kronika nabiera charakteru literackiego.
Z referatów, które według zapewnień dyrektor Biblioteki Polskiej zostaną w przyszłości opublikowane, będzie można poznać również podróż Xawerego Glinki z Kijowa, przez Paryż, Bliski Wschód do Londynu, poznać kulisy przyjaźni Kazimierza Wierzyńskiego z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, dowiedzieć się, jaką walkę musiał stoczyć w swoim życiu Józef Bujanowski oraz przybliżyć sobie biografię Józefa Mackiewicza. Takie spotkania jak to pokazują, że badacze jednak zajmują się literaturą emigracyjną, a co ważniejsze zachęcają do jej czytania.
Magdalena Czubińska
Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński
CHYBA ZAPOMNIANO O POECIE
Motto: 10 lat jak odszedł Zbigniew Herbert.
Kilka parafraz – słowa krytyki z boku
przez innego poetę pamflecistę…
– Czarni Judasze schowali się do dziupli.
Śpiewają tam niskie tony z zestawu
wybranych trzynastozgłoskowych sonet.
Małymi ustami mali ludzie
przewracają się na piasku.
Rzeka wyschła z braku liryki,
pusto w sadzie smutnych jabłoni.
Rozebrane dziewczyny ubierają
halkę mgły,
tańczą w głębi obrazu madisona;
nie jest łatwo nauczyć się
starego tańca.
– A co u nas słychać ?
Trawa rośnie a poezja odpoczywa.
Szedł tędy Zbigniew Herbert,
zerwał kilka ciekawych stron do wiersza.
Liczył kamienie po drodze,
jednak nigdzie o tym nie napisał.
27.07.2008 – Ustka
_______________________
Zbigniew Herbert, Data śmierci 28 lipca 1998
Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński
A GDYBYŚ CHCIAŁ POWRÓCIĆ…
Jerzemu Izdebskiemu
Jurek, a gdybyś chciał powrócić,
to do jakiej Polski… gdzie ona jest ?
Przetapiamy myśli jak rudę żelaza,
chcemy uwierzyć że jesteśmy narodem.
Dwa razy uciekałeś z Polski,
z PRL i III RP – jaka jałmużna cieni
weszła w twój zakątek zatoki bez nazwy.
Kochasz ten kraj (romantycznie),
wiem że wrażliwym ludziom jest ciężko
skruszyć ziarno prawdy – intymność
uczuć na ostrym zakręcie;
sucha wierzba płacząca czyta ci wiersze.
Na pewno jesteś człowiekiem Jerzy,
malujesz graffitowe obrazki marzeń
ręką dziecka niewinnego z nocy układanej.
Bo każda noc jest wróżką,
kiedy śpisz wciąż wracając w nicość !
20.05.2009 – Ustka
Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński
I STANIESZ SIĘ NIEWOLNIKIEM NIE TYLKO DLA WIATRU
Jest mi wstyd, za moich rodaków,
ni pokrzywa ni oset, nawet i trawą nie pachnie.
Ogrody zaniedbane, bo i po co nam owoce,
można importować z chemiczną dolewką…
Szkolimy się na żołnierzy ślepców,
przyjmujemy wszystko to co mówią i piszą,
nasi kochani wrogowie na szczycie góry.
Powstaje pytanie, jakże ważne w sercu
patrioty Henryka Sienkiewicza: „Quo Vadis”!
Szarpiemy chmury w beznadziei że za nimi
Pana Boga ujrzymy uśmiechniętego w kwiatach.
Zagubieni uciekamy od luster – i lustra są obce.
13.10.2009 – Ustka