Punktualnie o umówionej godzinie, 16 grudnia dotarł św. Mikołaj do księgarni Polskiej Macierzy Szkolnej wnosząc wór pełen prezentów dla dzieci. Podobno według relacji małych świadków nie miał kłopotów z dojazdem, ponieważ pogoda w Londynie zmieniła się na lepsze i przymrozek odpuścił. Tej niedzieli termometry wskazywały około 8, 9 stopni na plusie. Nie potrzebne były mu więc sanie, które podobno według małej Julki zwykle zostawia na dachu budynku, bo przecież mógł się przejść piechotą. Mikołaj podobno potrafi przemieszczać się szybko i w niewidoczny dla zwykłych ludzi sposób – wyjaśniała „Dziennikowi” sześcioletnia Julka. Jej koleżanka Kasia, która również w tym dniu przybyła z mamą specjalnie do POSK-u, aby spotkać się ze św. Mikołajem zapewniała, że ten św. Mikołaj, którego widziała, był absolutnie prawdziwy, chociaż zdarzają się też fałszywe postacie udające tylko św. Mikołajów. O prawdziwości, tego który przybył do księgarni PMS, świadczyły przede wszystkim włosy i broda, a także głos, który Kasia słyszała już nie po raz pierwszy.
10-letni Daniel już od dawna nie wierzy w istnienie prawdziwego św. Mikołaja. – To bujda – mówi. Ale, jak przyznaje, lubi spotkania takie, jak to, które miało miejsce w niedzielne popołudnie w POSK-u. Przybył tu razem z rodzicami, zaraz po mszy św. w kościele.
– Decyzję o tej wizycie podjęli rodzice ze względu na moją młodszą siostrę Olę, bo ona oczywiście wierzy w istnienie takiej postaci. Ja wierzę w biskupa Mikołaja, który żył przed wiekami, pomagał biednym i z racji swojego majątku obdarowywał ubogich. Jednak nie dawał im wyszukanych prezentów, tylko rzeczy i jedzenie, niezbędne do życia. Moja mama też czasami jest takim św. Mikołajem, ponieważ pomaga ludziom w potrzebie – oddaje za darmo ubrania po nas innym dzieciom i wspomaga różne akcje charytatywne, np. takie jak WOŚP – mówił Daniel.
Cóż dzieci są przecież ekspertami od św. Mikołajów, wszak przychodzi on specjalnie i przede wszystkim do nich. Chociaż w tą niedzielę było trochę inaczej…
Pamiętał o grzecznych dorosłych
W księgarni PMS czekała na niego śnieżynka Iwonna Skarżyńska-Goc, która na co dzień pełni funkcję kierownika księgarni, a tym razem również podjęła się organizacji całego przedsięwzięcia. Ubrana w czerwony żakiet, z czapką na głowie w podobnym kolorze, serdecznie witała wszystkie dzieci wstępujące w progi księgarni, a niektórym – tym najmłodszym, nawet dodawała odwagi, aby zechciały podejść do św. Mikołaja. Te, które mogły wyglądać na nieco przestraszone już po chwili siedziały św. Mikołajowi na kolanach i pozowały do zdjęć. Nie tylko „Dziennikowi Polskiemu”, który objął patronat nad wydarzeniem, ale także Iwonnie Skarżyńskiej-Goc, która dokumentowała wizytę niezwykłego gościa w POSK-u. Być może powstanie z niej specjalna kronika, która zostanie wzbogacona wypowiedziami dzieci – ich pragnieniami, marzeniami o idealnych prezentach i wypowiedziami na temat św. Mikołaja. Jedno trzeba przyznać, że nie było to takie zwyczajne spotkanie ze św. Mikołajem, który zazwyczaj przybywa w określone miejsce, na określoną godzinę i zaraz potem musi pędzić do innych dzieci. Ten św. Mikołaj miał czas, oczekiwał na wszystkie dzieci w niedzielę, przez całe popołudnie. Z każdym dzieckiem zamienił kilka słów, obdarował podarunkiem. Śnieżynka zaś słodyczami, zakładkami do książeczek i samymi publikacjami, i przede wszystkim zarówno św. Mikołaj, jak i organizatorka wydarzenia dzieliła się tym, co najważniejsze, czyli uśmiechem i dobrym humorem. Tej niedzieli nawet niektórzy dorośli mogli poczuć się chociaż przez chwilę dziećmi, o nich pamiętano również. Wychodzili uśmiechnięci, niektórzy z nich – Ci podobno zdaniem dzieci, najgrzeczniejsi także obdarowani podarunkami. A dzieci spotkały się ze św. Mikołajem, odwiedziły księgarnię, przeglądały książeczki i spędziły czas ze swoimi opiekunami. Wśród nich były te najmniejsze, jeszcze na rękach mam, może nie w pełni świadome, tego, co się wokół nich dzieje, ale za to dzięki swoim mamom już uczestniczące w dziecięcym wydarzeniu, które odbywało się w miejscu przeznaczonym przede wszystkim dla naszych polskich dzieci – w polskiej księgarni na obczyźnie, wśród półek z dziecięcą literaturą. Na wielu tych publikacjach wychowali się dawniej ich rodzice, ale Iwonna Skarzyńska-Goc, zadbała również o nowości, te które czytają ich rówieśnicy w Polsce, bo przecież najważniejsze by zacząć przygodę z książeczką jak najwcześniej, nawet jeśli jeszcze się jest kruchym berbeciem wtulonym w ramiona swojej mamy.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska