Polacy w Wielkiej Brytanii poszukują zaginionych przodków – pod takim hasłem odbyła się polska część tegorocznej wystawy „Who do you think you are?”, poświęconej najnowocześniejszym sposobom i technikom odnajdywania swoich korzeni. W ubiegły weekend w londyńskim Olympia Exhibition Centre organizacja Kresy-Syberia pokazywała Polakom, jak szukać i składać w całość fragmenty zatraconej historii rodzinnej.
Obrazy mówią więcej niż słowa – na wystawie wyeksponowano zdjęcia mieszkańców różnych polskich obozów przesiedleńczych w Wielkiej Brytanii / Fot. Magdalena Czubińska
Projekt „Who do you think you are?” nabrało ogromnej popularności w Wielkiej Brytanii na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat, wszystko za sprawą programu BBC, w którym kamera towarzyszy znanym ludziom w poszukiwaniu swoich korzeni. Coroczna wystawa w Olympia Exhibition Centre wyrosła właśnie z tego programu, a jej główną ideą jest zaprezentowanie instytucji, które w tych poszukiwaniach pomagają. Różnego rodzaju organizacje zajmujące się historią zarówno międzynarodową, jak i bardzo lokalną – określonych regionów lub wiosek – podsuwają rozwiązania, jak dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości własnej rodziny, przyjaciół, regionu czy kraju. Wśród nich były też organizacje reprezentujące narodowości, które przybyły na Wyspy z różnych powodów, w różnym czasie. W ubiegłym roku, po raz pierwszy zaprezentować postanowiła się również polska fundacja Kresy-Syberia, by wesprzeć w tych poszukiwaniach także Polaków, których w latach II wojny światowej los poniósł w głąb rosyjskiej Syberii. „Mieliśmy malutkie stoisko i cieszyliśmy się dość dużym zainteresowaniem zarówno wśród osób polskiego pochodzenia, które przychodziły do nas po dalsze informacje i wskazówki, gdzie szukać swojej rodziny, jak też osób nie mających nic wspólnego z historią Polski, a np. pamietających właśnie polskich sąsiadów albo polskie obozy przesiedleńcze z czasów ich dzieciństwa” mówi Mirka Wojnar, prezes fundacji Kresy-Syberia i organizator polskiego stoiska podczas wystawy. „Stwierdziliśmy, że to ogromna szansa, aby pomóc zarówno tym, którzy poszukują historii rodzinnej, jak i opowiedzieć tę historię szerzej tym, którzy do tej pory jej nie znali, a chcieliby poznać” dodaje.
Szlakiem Sybiraków przez karty historii
O losach dziadków i rodziców większość z nas wie z ich opowiadań – nie ma bowiem lepszego źródła historii niż jej naoczni świadkowie. Jednak nie wszyscy otrzymali szansę, aby tego typu opowieści wysłuchać, gdyż wojenne losy ich przodków były różne. W latach 1940-41, ponad półtora miliona Polaków zostało zesłanych na przymusowe prace do rosyjskich łagrów – o wielu z nich słuch zaginął. Ocaleni, kierując się wraz z armią generała Andersa ku Europie, szukali nowego domu i schronienia, które zapewniłoby im choćby namiastkę normalności i spokojne życie. W efekcie, około 250 tysięcy z nich, po II wojnie światowej, nie mogąc powrócić do kraju, trafiło do Wielkiej Brytanii i tu zostało, by rozpocząć nowe życie.
Agata Błaszczyk-Sawyer i Mirka Wojnar opowiedziały, jak wyglądała podróż Sybiraków z głębin Rosji do Europy / Fot. Magdalena Czubińska
Agata Błaszczyk-Sawyer, historyk z University College of London, przedstawiła gościom wystawy, w tym również wielu Brytyjczykom, jak wyglądała podróż najstarszej Polonii z głębi Rosji, poprzez Iran, Indie i Afrykę aż tu, do Wielkiej Brytanii, gdzie z daleka od ojczyzny założyła swoja własną, małą Polskę. Brytyjski rząd stworzył więc obozy, w których przesiedleńcy mogli swoją polskość nie tylko zachować, lecz także rozwijać. Mieszkali w nich ludzie, którym udało się przeżyć stalinowskie opresje, jednak wielu z nich w wojennej rzeczywistości straciła po drodze bliskich – niektórym odebrano życie, o niektórych zaginął słuch i tak naprawdę nie wiadomo, jaki los ich spotkał. Ci, którzy nie stracili nadziei i chcą w końcu odkryć skrywaną przez dziesięciolecia prawdę, mogą zgłosić się o pomoc do wielu organizacji, które pomagają odnaleźć zagubioną przeszłość i wskazują kierunek dalszych poszukiwań. Takim źródłem są przede wszystkim archiwa państwowe, biblioteki czy chociażby prasa – przecież „Dziennik Polski” zapisuje karty historii już 73. rok, na jego łamach przewinęła się niezliczona ilość nazwisk, wydarzeń, miejsc. Kto wie, może jednym z nich jest właśnie to, którego ktoś szuka…
Wirtualna droga do przeszłości
Przeszukiwanie stosu dokumentów, papierów i książek łatwe, jak wiadomo, nie jest. Jednak współczesna technika znacząco upraszcza drogę do zrozumienia, kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Największym przełomem w tym obszarze jest dygitalizacja papierowych zapisów i umieszczenie ich w formie elektronicznej w internecie bądź na komputerach w placówkach, które następnie oddają zbiory w postaci multimedialnej do użytku publicznego. Według Agaty Błaszczyk-Sawyer, najbardziej wiarygodnym i najlepszym źródłem tego typu informacji w Wielkiej Brytanii są National Archives. Jest tam cała sekcja poświęcona m.in. rządowi polskiemu, gen. Sikorskiemu, armii Andersa i oczywiście obozom przesiedleńczym. Oprócz tego są również regionalne muzea i tzw. „public records” z obszerną dokumentacją historyczną. „Tam też często kierujemy zainteresowanych, bo jest duża szansa, że znajdą np. interesujące ich nazwisko” wyjaśnia historyk. „Tak też ja odnalazłam, całkiem przypadkiem, informacje o swoim promotorze – jego nazwisko, datę urodzenia, jaką pomoc otrzymywał jako dziecko, np. że dostawał 20 funtów na szkołę. Gdy zainteresowany odnajduje taki dokument, jest dla niego absolutnie na wagę złota” dodaje.
Wspomnienia, pamiętniki i refleksje zebrane na stoisku Fundacji Kresy-Syberia podczas wystawy „Who do you think you are?” / Fot. Magdalena Czubińska
Zbudowanie drzewa genealogicznego czy odnalezienie zaginionej historii rodzinnej na podstawie zaledwie skrawków informacji to niezwykle żmudna i czasochłonna praca. W internecie można znaleźć strony, które wskazują drogę, gdzie tych informacji szukać, jak np. dostępne bezpłatnie, dla wszystkich, Wirtualne Muzeum Kresy-Syberia, gdzie w jednym miejscu zebrano wiele informacji o losach Sybiraków. Wirtualne Muzeum, jak twierdzi Mirka Wojnar, „w sposób bardzo zorganizowany i jednocześnie łatwo dostępny zbiera te wszystkie wiadomości, ale też daje kontakt personalny z ludźmi”, którzy mogą „coś” wiedzieć lub gdzie mogą, po prostu, spotkać grupę osób, porozmawiać i wymienić się informacjami.
O obozach przesiedleńczych postanowili zebrać i uporządkować również, obecni na wystawie, Zosia i Jurek Biegus. „Ja i mój mąż wychowaliśmy się właśnie w takim obozie. Jak się stamtąd wyprowadziliśmy, to znajomi Anglicy pytali się nas, skąd jesteśmy. Prawie nikt nie wiedział, że takie obozy w ogóle istniały” opowiada Zosia Biegus, która właśnie po to, by upowszechnić wśród Brytyjczyków historię polskiej powojennej emigracji, postanowiła założyć stronę internetową polishresettlementcampsintheuk.co.uk, na której opisuje historie, zdjęcia i wspomnienia byłych mieszkańców obozów przesiedleńczych, takich jak Northwick Park, w którym sama się wychowywała.
Czy więc na papierze, czy wirtualnie – kluczem do odkrycia zamglonej przeszłości jest poszukiwanie i wymiana informacji. A gdy dzięki temu komuś udaje się odnaleźć rodzinę, potwierdza się sens tworzenia takiej bazy danych i sieci ludzi, którzy w tych poszukiwaniach, choćby całkiem przypadkiem, pomogli.
Magdalena Czubińska
Fot. Magdalena Czubińska