20 marca 2013, 11:41 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Olśnienie
poster ucieczka
poster ucieczka
 „Ucieczkę z kina wolność”, którą Wojciech Marczewski nakręcił w 1990 roku, najprościej jest określić mianem filmu o cenzurze. Kiedy ekipa kończyła kręcić zdjęcia, Sejm właśnie likwidował ten urząd, „Ucieczka…” stanowi więc swoiste requiem dla zjawiska, które wnet zastąpiono koniecznością sprostania poprawności politycznej. Nie posiada ona swej własnej instytucji i gwardii urzędniczej, ale wisi w powietrzu, skazując niewygodne dla władzy wypowiedzi filmowe na byt całkowicie samodzielny, który na rynku kultury i dostępu do niej, musi poradzić sobie sam. Tak jest chociażby z dokumentalnym filmem o Smoleńsku pt. „Anatomia upadku” Anity Gargas, pokazywanym wczoraj w Ognisku Polskim na zaproszenie oddolnej grupy propagatorów wolnego słowa i nieskrępowanej wymiany poglądów czyli Londyńskiego Koła Dyskusyjnego. Cenzura była oczywiście zjawiskiem, które nieporównywalnie mocniej ingerowało w twórczą swobodę artysty filmowego, czy autora słowa, jako że operowała w świecie centralnej dystrybucji papieru i taśmy filmowej, a bez możliwości organizacji ekipy filmowej – która była przecież państwową – i bez nadziei na druk książki, nie było w ogóle mowy o wypowiedzi, ani tej wykastrowanej z niewygodnych sensów, ani w ogóle żadnej. Tu różnica, w porównaniu z czasem teraźniejszym, jest znacząca. Jeśli jednak od rana do wieczora szafuje się dzisiaj przekonywaniem obywatela o istnieniu w Polsce demokracji nie do podważenia, a w międzyczasie wytacza sądowe armaty przeciw drwinom z prezydenta, wymusza zwolnienia z pracy niewygodnych dziennikarzy i zamyka stadiony przed transparentami, które wyrażają brak sympatii dla rządu i szacunek dla żołnierzy wyklętych, to obraz demokracji w Polsce jawi się pewnym wypaczeniem.

„Ucieczka z kina Wolność” pokazuje sytuację schyłku fazy zniewolenia. Bunt materii. Idiotyzm wymuszeń i gwałtów na rozsądku owocuje zbiorowym przebudzeniem, ludzie zaczynają śpiewać. W mlecznym barze, przy kotlecie, z gardeł wyrywa się aria. W kinie zaczyna śpiewać kierownik. Urzędnik z grupy cenzora przeżywa olśnienie autentyzmem własnej krwi, widok dłoni skaleczonej na skutek wyszarpywania z projektora taśmy z niewygodnym filmem, odradza w nim umiejętność myślenia. I ten zaczyna śpiewać, wreszcie stać go ignorancję norm. Budzi się również cenzor, choć nie zdoła uciec przed sumieniem. Jeśli naprawdę zechce być wolny, musi się na nie otworzyć. Przyjąć sumienie, ukorzyć się, uderzyć w pierś. Bezsenna noc dotyka tego, który by sprostać wymogom pychy i stać się ważnym, być na czele, nosić stanowisko i zaszczyt, dokonuje autocenzury. Brnie w kompromis, który nie jest wynikiem próby pogodzenia racji, lecz zaprzeczenia wartościom podstawowym. Te zaś definiują człowieka. Cenzor, bohater „Ucieczki z kina Wolność”, nie potrafi już stawiać sobie pytań o wartości. Uległ już demoralizacji, nie wiemy, czy czeka go jednak nadzieja. U jej progu znajduje się natomiast Franciszek Retman, student Fizyki, przyszły naukowiec, centralna postać „Iluminacji”, filmu Krzysztofa Zanussiego z 1972 roku.

Prawie zawsze, pyta on o rzeczy ostateczne. Młody człowiek z „Iluminacji” dochodzi do wniosku, że wiedza, którą zamierzał posiąść, by poznać tajemnicę świata, nie da mu „łaski oświecenia”. Jak sugeruje mu ten czy ów profesor, im więcej posiądzie wiedzy, tym bardziej głupszym się stanie, bo im większa wiedza, tym więcej pytań.

Iluminacja jest terminem, który na wstępie filmu wyjaśnia sam profesor Tatarkiewicz. U podstaw znajduje się myśl św. Augustyna. Iluminacja znaczy gwałtowne natężenie zdolności poznawczych, którego efektem jest oświecenie. Obserwując szamotaninę Franciszka, kierując się wstępem profesora i pytaniami, które zadaje nasz bohater, czekamy na iluminację. I oto nadchodzi odpowiedź. Nie mieszcząc się dokładnie w sensie znaczenia, które idąc za św. Augustynem przypisuje się temu zjawisku, iluminacją staje się dla Franciszka sens, jaki odnajduje on w rodzinie. Brzmi płasko i mało wzniośle, czy trąci nawet myszką truizmu? A jednak truizm ten, którego sens do niedawna nie podlegał dyskusji, dzisiaj przechodzi kryzys. Iluminacja, w skojarzeniu, które narzuca się w pierwszej kolejności, znaczy olśnienie. Franciszka olśniła prostota obcowania z synem, obserwacja cudu jego wzrastania, dochodzi do wniosku, którego Zanussi nie maluje słowem, lecz obrazem. Cud życia, które narodziło się za sprawą Franciszka, staje się dlań iluminacją.

W roli głównej wystąpił w tym filmie młody operator filmowy, Stanisław Latałło, który rok później zginął tragicznie w Himalajach.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_