12 lipca 2012, 13:00 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Wiosna w polskiej szkole

W polskich szkołach, ucząc o ojczyźnie mówi się także o obyczajach i zjawiskach, jakie mają miejsce w przyrodzie.

 

W Polsce jedną z tradycyjnych oznak wiosny przylot jest bocianów. Z tym jak rozpoznać wiosnę świetnie radzą sobie już przedszkolaki, ale o obyczaje z nią związane trzeba już pytać uczniów starszych klas.

Polska szkoła sobotnia im. Marii Konopnickiej na Willesden Green, to szkoła pokoleniowa, której korzenie sięgają 1953 roku, gdy siedziba szkoły mieściła się w domu prywatnym państwa Lubomirskich, a pierwszą lekcję dla ośmioosobowej klasy prowadziła pani Danuta Pniewska. Głównym celem szkoły zawsze było i jest nauczanie polskiej mowy i obyczajowości, tym samym krzepienie polskiej kultury wśród pokoleń.

Młodsze przedszkolaki ze szkoły im. Marii Konopnickiej witają wiosnę...
Młodsze przedszkolaki ze szkoły im. Marii Konopnickiej witają wiosnę...

 

„Zima idzie w zapomnienie, czas na wiosny przebudzenie”

Tym hasłem dzieci ze szkoły na Willesden Green, w sobotę 24 marca, m.in. polskim zwyczajem wyganiały zimę i witały wiosnę. Był to zorganizowany i zaplanowany pochód wokół budynku szkoły, polską tradycję topienia Marzanny, zaniechano. Pomysłodawczynią zabawy była Małgorzata Sędzielewska, przewodnicząca komitetu rodzicielskiego, której wspólnie z rodzicami i nauczycielami udało się przygotować piękne powitanie na przyjście kalendarzowej wiosny.

Wprawdzie astronomiczna pora roku przyszła już cztery dni wcześniej, ale na Willesden Green właśnie w sobotę, przed południem witana była tak barwnie i hucznie. Z wesołymi okrzykami, kolorowo poprzebierani, zarówno młodsi, jak i starsi, uczniowie i ich opiekunowie, z licznymi Marzannami – punktualnie o 10.30 spotkali się na boisku szkolnym.

– Marzanny budzą zachwyt i podziw – rok temu była zaledwie jedna na całą szkołę, a dziś cała kolekcja – komentowali nauczyciele. Tym razem wszyscy solidnie się do tego dnia przygotowali – każda klasa miała swoją, dużą rytualną kukłę, ale i niektórzy uczniowie wymachiwali małymi „lalkami ze słomy i bibuły”.

Joanna Kalisz ze swoimi wychowankami z klasy pierwszej
Joanna Kalisz ze swoimi wychowankami z klasy pierwszej

Niektóre imponujących rozmiarów i pomysłów, inspirowane były postaciami z ulubionych bajek. Współczesne kukły głowy miały ze zwykłych kolorowych, dmuchanych balonów, inne bardziej tradycyjnie, wypełnione słomą lub sianem. Wszystkie bogato i fantazyjnie zdobione. Były takie, co śmieszyły i prawdziwe zmory, których można się było przestraszyć – wszystko po to, by przegonić zimę i ukłonić się tak długo wyczekiwanej wiośnie.

Na czele pochodu Marzann kroczyły młodsze przedszkolaki z „Panią Wiosną” i oczywiście „polskim” bocianem w gnieździe. Na komendę, na gwizd – wszyscy ruszyli w wesołą przechadzkę – taki wiosenny przerywnik od sobotnich zajęć.

Wbrew polskiemu obyczajowi, w katolickiej szkole Marzanny spalić nie było można, bo to nic innego, jak słowiańska bogini. Nie da się jej także wrzucić do rzeki, by nurtem wody płynęła do morza… Dlatego też po spacerze przed lunchem, wszystkie Marzanny wróciły do klas… jedno jest jednak pewne – zimę przegoniły na dobre. A dzieci obdarowano słodkościami, by czas zmian był równie pogodny i wesoły dla nich i przede wszystkim owocny w dobre stopnie…

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_