29 sierpnia 2012, 10:10 | Autor: Praktykant1
Po drugiej stronie ekranu

Poprawiam żakiet, staję prosto, nabieram pewności siebie i… wchodzę do Newsroomu stacji BBC. Pierwsze wrażenie przytłacza. Dookoła pełno ekranów z na pozór nic nieznaczącymi napisami, niezliczona ilość komputerów, siedzący przy nich w słuchawkach na uszach ludzie, spadające z biurek kartki papieru oraz nieustannie dzwoniące telefony.

Liczy się każda sekunda

„Nie bierz tego do siebie, jeśli będę cię ignorować przez najbliższą godzinę” – mówi wpatrzona w monitor producentka wiadomości dla BBC News Channel. „Czas to jedyna rzecz, której w naszej pracy brakuje” – stwierdza inny dziennikarz spoglądając nerwowo na zegarek. Jest godzina 12.42. Siedzimy w pokoju, gdzie montowane są klipy video do wydania wiadomości o pierwszej. Montażysta opowiada o kolejnych etapach swojej pracy – jak tylko dostaje nagranie, musi je szybko przejrzeć i znaleźć najciekawsze fragmenty. Dokłada audio z narracją reportera o danym wydarzeniu, po czym montuje je tak, aby zaciekawić widza. „Pamiętaj, że materiałem filmowym bardzo łatwo manipulować” – mówi. Pokazuje mi nagranie z Syrii. W pierwszym ujęciu widać wybuchające od bomby budynki, przez następne kilka minut uzbrojone samochody na pustyni, a na koniec helikopter, który wystrzeliwuje pocisk. „Moglibyśmy odwrócić kolejność i zmontować to tak, że widz zobaczy helikopter, który zrzuca na miasto bombę. Taki materiał na pewno byłby ciekawszy i szokujący, jednak nieprawdziwy, a BBC dba o rzetelność informacji”. Daje do myślenia… 2 minuty do godziny pierwszej. Producent, który na pytania o to, czy zdąży dokończyć reportaż i jak znosi taką presję czasu, odpowiada spokojnie: „Nie mam innego wyjścia. Jak nie zdążę, mogę się pożegnać ze swoją karierą”. W jaki sposób materiał zatwierdzony dosłownie przed sekundą będzie wyemitowany chwilę później? Jak się okazuje, liczy się dosłownie każda sekunda, a tego typu sytuacje w telewizji zdarzają się codziennie.

Magia telewizji

Mija kolejna minuta. Zaraz zacznie się wydanie wiadomości BBC News at One. Biegniemy do „the gallery”, gdzie reżyser dyryguje paletą setek kolorowych przycisków pod ścianą kilkudziesięciu migających ekranów telewizyjnych. Na każdym z nich inny obraz – górny rząd pokazuje aktualny program każdego kanału BBC oraz konkurencyjne wydania wiadomości. Niżej widać reporterów przygotowujących się do relacji „live” – jedna dziennikarka poprawia sobie zniszczoną deszczem i wiatrem – typowo brytyjską pogodą – fryzurę; druga żartuje z kamerzystą; jeszcze ktoś inny, tym razem mężczyzna, namiętnie pisze coś w swoim telefonie. Na samym dole widzimy sześć ujęć ze studia nagraniowego, a na każdym z nich te same twarze prezenterów pokazane pod różnym kątem, z różnej odległości. Starannie ubrana i umalowana kobieta trenuje czytanie nagłówków reportaży, podczas gdy prezenter siedzący tuż obok kończy jeść drugie śniadanie, bez pośpiechu popijając je kawą.

Zaczyna się wielkie odliczanie, wszyscy czekają w napięciu, aż na zegarze pojawią się cyfry 13:00:00. „Trzy, dwa, jeden!” – reżyser, dźwiękowiec, operator kamer, dziewczyna od łączności między reporterami, studiem a galerią oraz chłopak od napisów na prompterze zaczynają działać. Za ich plecami stoją producenci, wypatrując z napięciem swojego materiału. Zdawałoby się, że skoro udało im się zatwierdzić reportaż na czas, to miejsce na antenie mają już zapewnione. Jednak, jak się zaraz okazuje, w każdej chwili może zostać zmieniona kolejność prezentowanych wydarzeń, a niektóre newsy mogą zostać nagle wyrzucone z ramówki. Materiał o Syrii został przeniesiony do kolejnego wydania wiadomości, a producent tego materiału wychodzi szybko z reżyserki bez słowa, zamykając drzwi nieco głośniej niż zwykle.

Starannie ubrana i umalowana kobieta trenuje czytanie nagłówków reportaży, podczas gdy prezenter siedzący tuż obok kończy jeść drugie śniadanie, bez pośpiechu popijając je kawą.

Jak z takimi nagłymi zmianami radzą sobie prezenterzy – czy nie muszą odpowiednio wcześniej poznać tematykę czytanych treści? Odpowiedź można uzyskać w… zaskakująco pustym studiu nagraniowym. Nie ma tam operatorów tych sześciu potężnych kamer, nie ma też techników, oświetleniowców, dźwiękowców. Wszystkim zajmuje się jeden starszy, siwy, lekko przygarbiony mężczyzna. Zakładam słuchawki, które „przenoszą” mnie do reżyserki. Jedno ucho wyłapuje wskazówki reżysera, drugie to, co dzieje się w studiu, a myśli podążają za prezentowanym materiałem filmowym. Z każdej strony słychać głosy, nie wiadomo tylko, którego powinno się słuchać. Jak się okazuję, trzeba słuchać wszystkich. Prezenterka prowadzi wywiad z zaproszonym gościem, podczas gdy współprowadzący program przegląda się w lusterku i pyta: „Czy w tym krawacie wyglądam ok.?” (tak na marginesie, krawat był różowy w fioletowe kółka…). Nagle w słuchawkach słychać: „Kamera 3!”. W ułamku sekundy, mężczyzna odkłada lustro pod blat biurka, przyjmuje poważną minę i informuje widzów o trwającej właśnie debacie o reformie Izby Lordów.

Prezenterzy zapowiadają pogodę na popołudnie, wszyscy oddychają z ulgą.

Dziennikarska misja

Kolejny dzień w BBC mija w miłym towarzystwie redaktora Marka. Cieszy się, że ma okazję porozmawiać z kimś po polsku, bo sam także ma polskie korzenie. Urodził się w Anglii, a ożenił się ze Szkotką, z rodzicami jednak zawsze rozmawia po polsku. Nie może też nie wspomnieć, że jest jedyną osobą w rodzinie, która uwielbia bigos.

Najpierw oglądamy redakcję BBC Word News. Pokazuje studio nagraniowe, a nawet pozawala mi przez chwilę poczuć się jak gwiazda, robiąc mini sesję zdjęciową za biurkiem prezenterów. Oczywiście zapominam, że jestem obserwowana przez kilkanaście osób siedzących w reżyserce. Wystarczyłoby przypadkowe wciśnięcie jednego guzika, a moje wypieki na policzkach zobaczyłby cały Londyn i połowa świata.

Po południu przenosimy się z White City do nowej, i jednocześnie starej, siedziby BBC przy Portland Place w centrum Londynu. Nowej i starej dlatego, że do historycznego budynku z lat 30. dobudowano nowoczesne skrzydło, które docelowo jest siedzibą radia oraz serwisów informacyjnych BBC News. Przeprowadzka do New Broadcasting House już trwa. Nowoczesne wnętrza drugiego budynku i sprzęty na miarę XXI wieku – płaskie monitory, dotykowe ekrany czy okrągły wyświetlacz najświeższych wiadomości zawieszony nad głowami pracowników – robią spore wrażenie, głównie ze względu na ogromną różnicę między sprzętem wykorzystywanym do tej pory, a tym oddanym do dyspozycji tutaj. „Oprowadzałem kiedyś po siedzibie w White City chińską delegację. Byli szczerze zdziwieni, gdy im powiedziałem, że budynek powstał w latach 90. Po stanie wyposażenia uznali, że powstał jakieś 40 lat wcześniej…” – śmieje się Marek.

Do New Broadcasting House przeniesiono już międzynarodowe BBC Word Service. Przechadzając się między biurkami na piętrze do uszu dochodzą odgłosy żywo dyskutujących ze sobą grupek dziennikarzy. Staram się wyłapać znane mi słówka i odgadnąć, w jakim języku mówią. Udaje się odszyfrować tylko rosyjskie „charaszo”, charakterystyczne francuskie „r” czy hiszpańskie „seplenienie”. A to zaledwie 3 z 27 oferowanych wersji językowych serwisu. Marek zaprowadza mnie do studia telewizji BBC Arabic i BBC Persian. Opowiada o dramatach i trudach pracy tamtejszych dziennikarzy – ze względów politycznych grożono nie tylko im samym, lecz także ich rodzinom. Nasuwa się pytanie, czy warto aż tak poświęcać się dla pracy? W odpowiedzi słyszę, że warto, bo dla nich to coś więcej niż tylko praca. Oni traktują to jako swego rodzaju misję. Na tym polega prawdziwe dziennikarstwo.

Jest czwartek, 12 lipca 2012 roku. Z niemal każdego głośnika na biurku wydobywa się dźwięk ostatniej, po 70 latach nadawania, audycji radiowej z Bush House. Cisza, taka jak w tym momencie, jest w tym miejscu czymś rzadko spotykanym. Siedzącej obok radiowej News Reader nagle przypomniał się dzień, kiedy cały gwar Newsroomu ucichł zupełnie, a w jej karierze zdarzyło się to tylko raz: „Tuż po odebraniu komunikatów o zamachach w londyńskim metrze w 2005 roku, wszyscy nagle zamarli. Nikt nie odzywał się słowem, jednak wszyscy wiedzieli, że muszą pracować dalej”.

W końcu, następnego dnia ktoś musi poinformować widzów o kolejnych zmianach w tym dynamicznym świecie. I znowu papiery zaczynają latać, telefony dzwonić, a setki par oczu w skupieniu wpatrują się w monitory komputerów…

Magdalena Czubińska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Praktykant1

komentarze (0)

_