W Dunster czas się zatrzymał dokładnie w XVII wieku. To wtedy zaczął podupadać handel wełną a znaczący port przy ujściu rzeki Avill zaczął powoli znikać wśród bagien i łąk. Z Dunster do Kanału Bristolskiego jest zaledwie kilometr, ale dziś zobaczymy tam tylko szerokie, kamieniste plaże, które znikają pod przypływami morza. Wełną handlowano tu od niepamiętnych czasów, a samo miasteczko jest umieszczone w Doomsday Book, czyli spisie miast z 1086 roku. Schowane wśród wzgórz Somerset jest dziś pięknym wspomnieniem, które istnieje we własnym czasie i przestrzeni.
Oczywiście najważniejszy jest zamek, który dominuje Dunster i jest magnesem dla turystów. Widoczny z daleka, masywny, zbudowany z miejscowego czerwonawego kamienia jest tak romantyczny, że od razu ma się ochotę poznać jego historię. A sięga ona tysiąca lat. Początkowo była to normańska forteca umieszczona na wzgórzu. Potem przez wieki przekształciła się, bez wielkich zawirowań, w stateczną wiktoriańską siedzibę, często zaniedbywaną przez właścicieli. Od roku 1405 było nimi 18 pokoleń rodziny Luttrells. Posiadali też okoliczne ziemie i zamek był żywicielem całej okolicy. Oblężony był tylko raz, ale za to skutecznie w roku 1645. Była to bitwa pomiędzy zwolennikami króla (rodzina Luttrel), a poplecznikami Cromwella. Zwycięzcy nakazali wyburzenie średniowiecznej fortecy. Pozostały jednak budynki mieszkalne, które w XVIII wieku powiększono i odbudowano w imponującym stylu dawnych warowni. Dziś możemy oglądać pokoje pełne pamiątek rodowych, portretów, raczej prostych, ale zdobnych mebli, czyli to co pozostawili po sobie ostatni właściciele w stanie właściwie niezmienionym. W ciągu wieków zamek wielokrotnie stał pusty, właściciele mieli długi i nie byli w stanie utrzymywać kosztownej siedziby. Otwarto ją w XVIII wieku dla zwiedzających, choć wrażenie robiła raczej smętne. Tak opisała ją turystka z roku 1845: „Właściciel, stary kawaler, mieszka w Londynie i prawie nigdy nie przyjeżdża. Dwie siostry, również stare panny, mieszkają tu w zupełnym odosobnieniu. Stajnie na 20-30 koni stoją puste i nie ma nawet psa… Starzy służący ciągle są zatrudnieni, ale nie mają właściwie co robić i około 20 ludzi je codziennie kolację w jadalni dla służących…”. Losy zamku poprawiły się dramatycznie, gdy objął go w posiadanie bratanek właściciela George Luttrell. Zajął się sprawnie posiadłością i wraz z młodą żoną szybko zmodernizował, a potem wystylizował zamek na bardziej „średniowieczny”, jak to było w modzie. Zaczęły się bale, wizyty i życie wróciło do pięknych pokoi. W latach 1920-tych władzę przejęła nowa para Geoffrey and Alys. Alys była wytworną arystokratką z prawdziwego zdarzenia, co oznacza, że nigdy nie wywyższała się ponad stan (nie musiała po prostu) i aktywnie udzielała się we wszelkich akcjach charytatywnych. Świetnie jeździła konno, uwielbiała polowania i swój ogród. W roku 1943 przyjęła pod swój dach rannych żołnierzy, dla których stworzyła swoiste „sanatorium” gdzie nigdy nie brakło zabaw i wszelkich rozrywek. Niestety znów narosły długi i kolejni właściciele zdecydowali przekazać zamek organizacji ochrony zabytków National Trust w 1976 roku.
Zabytki i jesionowe wiązki
Zamek okolony jest wielkim ogrodem, który „schodzi” w dół pasmami przy wąskich i stromych dróżkach. Obsadzony starymi drzewami, a nawet palmami, jest przepięknie utrzymany i ukwiecony. Warto zejść ze wzgórza i przejść dookoła okalającą go trasą. Od zamku do Dunster prowadzą bezpośrednio dwie brukowane uliczki. Gdy skręcimy w lewo, za murem znajdziemy przepiękny kwiatowy ogród, z którego pochodzą bukiety dalii dekorujące zamkowe pokoje. Robi on niezwykłe i niespodziewane wrażenie. Z ogrodu jest piękny widok na wysoką, czerwoną wieżę kościoła St. George. Idąc dalej w dół, znów zachwycimy się główną ulicą. Gdyby nie było tam samochodów można by pomyśleć, że podróżowaliśmy w czasie. Szczególnie, gdy znajdziemy się pod dachem Yarn Market. To niezwykły budynek, który pozostał w niezmienionym stanie od roku 1609. Wybudował go George Luttrell by chronił wystawione towary: wełniane, utkane w domach tkaniny. W pobliżu kościoła znajduje się odrestaurowana niedawno murowana stodoła, a nieopodal zabytkowy gołębnik rodem ze średniowiecza. To pozostałości po Dunster Priory, niegdyś znacznego opactwa. Na głównej ulicy znajduje się też hotel: Luttrell Arms. Był to zajazd należący do opactwa, w którym zatrzymywali się przyjeżdżający w gościnę biskupi. Dziś jest to elegancki hotel. Przetrwał tam ciekawy, lokalny zwyczaj: „ashen faggot”. Każdego roku, w wigilię Bożego Narodzenia, w wielkim kominku układa się wiązki gałęzi jesionu (ash tree) związane giętką wierzbową witką. Gdy kolejno rozpadają się w ogniu wznosi się toasty. Niezamężne panny, które włożyły swoje wiązki do ognia, sprawdzają gdzie pierwsza pęknie wierzbowa witka. Tradycja mówi, że jej właścicielka pierwsza znajdzie męża. Spalanie jesionu miało też odpędzać złe moce. Wiara w cudowne właściwości tego drzewa wywodzi się jeszcze z czasów pogańskich, gdzie w nordyckich mitologiach sfermentowany, jesionowy sok był „miodem inspiracji” i pito go przy ważnych uroczystościach. Przed Bożym Narodzeniem, ulicami Dunster przechodzi też procesja mieszkańców z zapalonymi świecami, w której każdy może wziąć udział. Zapalane są świecowe latarnie i żywy blask ognia oświetla całe miasteczko, zupełnie jak przed wiekami. Są kramy i festyny przygotowane z myślą o nadchodzących świętach. Odbywa się to każdego roku, w pierwszy piątek i sobotę grudnia. W Memorial Hall znajduje się unikalne muzeum lalek. To kolekcja licząca 1300 eksponatów z różnych epok i krajów, z których wystawionych jest zwykle około 700. Do Dunster najciekawszy dojazd jest odrestaurowaną linią kolejową. To lokalna linia, którą obsługują lokomotywy parowe, ciągnące wagony z dawnych czasów. Ze stacji do miasteczka można dojść w 15 minut. Dunster znajduje się w Somerset, na terenie Parku Narodowego Exmoor, 4 km od Minehead. Tak przepięknie zachowane uliczki i urokliwe widoki sprawiają, że miasteczko pozostawia niezatarte, unikalne wrażenie podroży w czasie. Gdy chcemy uciec od zgiełku i znaleźć się w coraz szybciej ginącej, tradycyjnej Anglii Dunster zapewni nam wrażenia jak z bajki o dawnych, dobrych czasach.
Tekst i fot.: Anna Sanders
Kuba
Bylismy dzisiaj z narzeczona 🙂 pierwsze wrazenie – ,,Wow !” 🙂