13 listopada 2012, 14:23 | Autor: Elżbieta Sobolewska
Dużo członków – mało pieniędzy

Ilu jest naprawdę członków Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii? 1157, ponad 1300, 1919 czy 1633? W ciągu ostatnich miesięcy liczba ta ewoluuje pod ręką zarządu SPK, kiedy okazało się, że odłam organizacji nie godzący się na jej likwidację, zebrał ponad 800 podpisów poparcia dla walki o jej zachowanie. 20 października część kół SPK wysłała swoich delegatów na walne obrady Stowarzyszenia do POSK-u, część skierowała na zebranie, odbywające się kilkadziesiąt metrów dalej, w restauracji Robin Hood.

– Nagle pojawiają się koła dawno skreślone z listy, które reprezentowane są na zjeździe w POSK-u. Dlaczego domy kombatanta wykazały straty? Bo pieniądze, które zarobiły, musiały włożyć w remonty, a to, że musimy remontować ze środków bieżących jest winą wyłącznie zarządu PCA Ltd (gospodarz majątku SPK WB – red.) – relacjonował Krzysztof Lus z koła w Bristolu. Młodych ludzi, którzy rozmawiali w cieniu POSK-u nie wpuszczono na nie swoje zebranie. Mieli nadzieję zamanifestować niezgodę, na razie skromnej garstki młodej Polonii, na rozpad tradycyjnej, symbolicznej i szanowanej struktury organizacyjnej weteranów polskich w Wielkiej Brytanii. Argument o przyszłości w postaci Fundacji nie przemawia do nowo wybranego zarządu SPK (nazywanego przez młodszych „rebelią”), bo też nie wiadomo czym dokładnie podmiot ten będzie się zajmował. Czy, jak pisała swego czasu amb. Tuge-Erecińska do zupełnie innego Stowarzyszenia: przyczyni się do przetrwania pamięci o zasługach polskich żołnierzy wśród obecnych i przyszłych Pokoleń? Czy rozda pieniądze chórom liceów z Głubczyc? W jednym z listów, dr Andrzej Różycki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pamięci Kombatanckiej napisał: „koła SPK przekazywały swoje depozyty pieniężne na zbiorczy depozyt ZG SPK WB, by mieć wyższy procent – i to jest zrozumiałe. (…). W 2010 r. depozyty kół w PCA Ltd. wynosiły £79,904.5, a wiele kół nie mogło remontować swoich domów kombatanta. Przykładem nieprzemyślanych decyzji wypłat z Fundacji SPK, niech będzie przykład wypłaty około £20,000 dla chóru Liceum z Głubczyc, przybyłego dwukrotnie na Święto Żołnierza do Londynu, a odmowa odnowy cieknącego dachu w jednym z domów kombatanta w Szkocji”.

– Wszyscy nasi członkowie zgadzają się, żeby SPK(WB) trwało i działało jak najdłużej, póki ludzie żyją, chcą się spotykać na uroczystościach i imprezach. Na obiady, które urządzamy pięć razy w roku przychodzi 50,60 osób. Są to nasi przyjaciele, którzy od wielu lat nas popierają. Pieniądze na koncie koła były zarabiane ciężkim wysiłkiem przez dziesiątki lat, dlaczego teraz ci ludzie nie mogą z tego korzystać? Popieramy również szkołę sobotnią, do której uczęszcza 100 dzieci – napisała w liście Anna Kozłowska, prezes koła nr 180 w Preston. Kilka kół nieobecnych na konferencji zgłosiło usprawiedliwienia, jak Wolverhampton, o którym wszyscy doskonale wiedzą, że chce nadal działać. W rezultacie spotkali się delegaci 13 kół. Decyzji o likwidacji SPK(WB) towarzyszy argumentacja o konieczności obrony funduszy wypracowanych przez rodziców i dziadków pokolenia, które dzisiaj, przewodząc tej organizacji, winno poszukać, a potem wychować swoich następców. Ale kogo? Najwięcej jest tych z Polski, ale „nie wiadomo, co to za jedni, są wszak nietutejsi”. Stąd podejście zarządu SPK(WB), które scharakteryzowano w ten sposób: bronimy sztafety przekazanej nam przez rodziców. Kumulujemy fundusze, zamykamy kluby, a ta cała nowa polonia, która przyjechała, to już nie są prawdziwi Polacy, ludzie godni tradycji. Taki jest powszechny szablon myślenia, którego oficjalnie potwierdzić miałoby odwagę niewielu, ale między sobą, to co innego.

Zarząd SPK(WB) nie przestrzega procedur zapisanych w statucie. Krzysztof Lus zwrócił uwagę na program sobotniego zjazdu w POSK-u, z którego wynika, że prezydium zjazdu wybrano przed zjazdem, wbrew statutowi. Ile osób głosowało w 2010 r. za utrzymaniem SPK, a ile było przeciw? Inaczej zapisano w sprawozdaniu, inaczej mówią ludzie. – To są dane, które będą potrzebne, gdy sprawa pójdzie do sądu. Podważenie ważności decyzji podjętej w 2010 r. to jedna z kluczowych spraw, jak również fakt, że dopiero po miesiącach członkowie otrzymali szczegóły wniosku o rozwiązanie. Niby wiedzieli, ale na piśmie nie widzieli. Właściwie dopiero przed walnymi zebraniami poszczególnych kół zostało to rozpowszechnione, mimo że statut wymaga dotrzymania terminu poinformowania członków w przeciągu czterech tygodni po zjeździe. Kiedy z listy członków SPK zarząd skreślił największe koło w Manchester, czyli aż pięciu delegatów na zjazd (tylu ludzi, głosując, może pokrzyżować plany zarządu –red.), w tej sytuacji decyzja o podjęciu akcji prawnej wydawała się konieczna. Zebrano 873 podpisy i na tej podstawie zwołano Zebranie Nadzwyczajne w Leicester, gdzie podjęto jednogłośnie decyzję o wotum nieufności dla zarządu SPK i wybrano nowy zarząd organizacji, z Wiktorem Moszczyńskim na czele. – Powinniśmy podziękować Jerzemu Kowalskiemu, prezesowi koła nr 30, który całą akcję zapoczątkował. Przypomnijmy sobie koniec stycznia, to właśnie z koła nr 30 wszyscy otrzymaliśmy listy – wtrącił Krzysztof Lus. Po zebraniu w Leicester zostały rozesłane listy z informacją o dymisji zarządu: do companies house, charity comission, state agency i do banków. Nowy zarząd SPK wydał dotychczas na obsługę prawną około 10 tys. funtów. Dowieść legalności swoich działań i równocześnie zakwestionować zasadność postępowania starego zarządu organizacji to prawna otchłań, oparta szczególnie o to, że SPK(WB) nie jest prawnym podmiotem, lecz działa według reguły „gentleman’s agreement”. Prawnie zarejestrowane są PCA Ltd i Fundacja. Prawną wartość na pewno mają 873 podpisy złożone przez członków SPK przeciwnych rozwiązaniu ich organizacji. Kopie podpisów złożono do zarządu z zapytaniem, czy zwoła nadzwyczajne zebranie, na którym będzie debatowany wniosek o wotum nieufności i wybór nowych władz. Dotychczasowy zarząd SPK(WB), w świetle prawa, może być niestety instytucją, z którą nadal należy się liczyć, mimo że jego postępowanie dalekie jest od zgodności ze statutem.

– Prezes Maryszczak przysłał nam zawiadomienie, że odrzucają nasz wniosek, bo działamy bezprawnie. Podał inne dane niż te, które do tej pory funkcjonowały jako oficjalne. Uważaliśmy, że zebrane przez nas 873 podpisy to prawie dwie trzecie członków, bo przed wykreśleniem koła w Manchester, podawano liczbę członków jako 1320, on zaś poinformował nas, że SPK liczy przeszło 1900 członków! Skąd ich nagle wytrzasnął? Nasza adwokat wysłała list do zarządu z powiadomieniem, że w momencie odrzucenia podpisów, nie ma on już mandatu społecznego do sprawowania swojej funkcji. Opieramy się na podważeniu charakteru zjazdu SPK w 2010 r., dlatego tak ważne jest, by odtworzyć szczegóły przy pomocy ludzi, którzy byli jego uczestnikami. Będziemy walczyć prawnie o uznanie, czy nasze decyzje ze zjazdu w Leicester były zgodne z prawem, statutem i companies act, a być może zarząd zostanie zmuszony do zwołania zebrania, na którym odbędzie się debata nad wotum zaufania. Na każdym kroku spotykamy się z agresją, ostatnio skreślono pięciu naszych członków i to akurat tych, których wyznaczyliśmy na dyrektorów PCA Ltd. Przychodzą anonimy, czasem bardzo przykre, pisano do różnych osób, że jesteśmy nielojalni. Wobec kogo? Jesteśmy lojalni, ale wobec członków SPK – mówił Wiktor Moszczyński. Istnieje ponadto kwestia wykonania budżetu Stowarzyszenia z ostatnich dwóch lat. Przeniesiono ponad 109 tys. funtów z konta organizacji na Fundację. Czy była na to zgoda członków? Wszak to oni decydują o budżecie SPK. Sprawa ta wyszła rok temu, na zebraniu prezesów kół w Londynie. Transakcję zauważył w rozliczeniu przedstawiciel koła z Southampton i zapytał Zarząd SPK(WB), jakie były jej podstawy, skoro postawiła ona konto Stowarzyszenia na minusie, zadłużone na 60 tysięcy? Odpowiedzi na to pytanie nie otrzymał.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_