21 listopada 2012, 10:46 | Autor: Małgorzata Bugaj-Martynowska
Sielskie życie na zasiłku

Dokąd zmierzasz Polaku? To pytanie retoryczne, ponieważ odpowiedź nasuwa się sama. Jakie konsekwencje i sankcje czekają tych, którzy świadomie i z premedytacją wchodzą na drogę przestępstwa, bo przecież przestępstwa polegające na wyłudzaniu zasiłków to nie niewinne nieporozumienia, pod płaszczem których można bezkarnie żyć latami, lecz poważna sprawa, zwalczana przez rząd brytyjski, a także leżąca w kompetencjach Europejskiej Koordynacji Zabezpieczeń Społecznych, która zajmuje się weryfikacją zasiłków pobieranych jednocześnie przez Polaków w Polsce i na Wyspach. O przysłowiowy klucz do rozstrzygnięcia problemu i ich zasięg oraz skutki dla całych rodzin czy wreszcie grup społecznych „Dziennik Polski” zapytał ludzi, którym mimo różnego stażu zamieszkania w Wielkiej Brytanii, przyświeca wspólny cel i wspólne wartości, takie jak: życie i wychowanie w uczciwości, poszerzanie dobrego imienia polskości, krzepienie patriotyzmu, polskiego dziedzictwa kulturowego i przede wszystkim pracy społecznej na rzecz innych, kolejnych pokoleń.

 

Justyna Stańczewska, radca/konsul z Wydziału Konsularnego RP

Wydział Konsularny nie jest zaangażowany w procedury ubiegania się i przyznawania zasiłków, stąd nie posiada także informacji o liczbie osób, którym są one przyznawane, ani też nie zna skali nadużyć w tym zakresie. Decyzje o ewentualnym przyznaniu/odmowie przyznania zasiłku są w kompetencjach władz brytyjskich. Należy podkreślić, że w ramach systemu koordynacji zabezpieczenia społecznego w Unii Europejskiej, zostały wyznaczone instytucje łącznikowe i instytucje właściwe, posiadające specjalistyczną wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Każde z państw członkowskich wyznaczyło takie organy. Jednym z zadań tych organów jest wymiana i weryfikacja informacji, między innymi na temat pobierania świadczeń socjalnych w różnych państwach członkowskich.

 

Ewa Butryn przewodnicząca Komitetu Organizacyjnego 42. Balu Polskiego

Ewa Butryn/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Ewa Butryn/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Statystyki podają, że na Wyspach znajduje się obecnie około XXX Polaków. Za tą liczbą kryją się miliony godzin mozolnej, ciężkiej, uczciwej pracy, często za niewspółmierne niskie wynagrodzenie. Za tą liczbą kryją się ludzkie dramaty ojców czy matek, którzy aby poprawić byt rodziny decydują się na długie miesiące rozłąki i w pocie czoła budują lepszą przyszłość dla swoich bliskich. Te rzesze Polaków wypracowały dobrą opinię o nas – Polakach, budując obraz człowieka prawego, o godnej pozazdroszczenia etyce zawodowej, nie bojącego się ciężkiej pracy. Tym bardziej bolesny jest fakt, że coraz częściej słyszymy o sytuacjach opisywanych przez Małgorzatę Martynowską w artykule pt. „Dokąd zmierzasz Polaku”? Każdy taki przypadek niweczy setki pozytywnych opinii o Polakach i jest źródłem antagonizmu ze strony gospodarzy. Nie ma takiej rzeczy jak „okiwanie systemu” i najwyższy czas nazwać rzecz po imieniu. Jest to po prostu zwyczajna kradzież, zabieranie pieniędzy każdemu z nas płacących podatki i tym, którym pomoc naprawdę się należy. Gratulacje dla „Dziennika” i p. Małgorzaty za podjęcie trudnego tematu.

 

Aleksandra Podhorodecka prezes PMS

Aleksandra Podhorodecka/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Aleksandra Podhorodecka/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Największa bieda nie uzasadnia nieuczciwości, chociaż z drugiej strony wiemy, że nawet Kościół pozwala na kradzież, gdy dziecko nie ma co jeść. W skrajnych sytuacjach jest to uzasadnione, ale w Anglii wsparcie społeczne jest duże. Posuwanie się do nieuczciwości, kradzieży, oszustw sprzyja degradacji człowieka, szkodzi całemu narodowi polskiemu, niszczy dobre imię starej emigracji, która wypracowała sobie je ciężką pracą, prawdomówstwem, podejściem do życia i do nauki. Pewna część Polaków, która przyjechała do UK po wejściu Polski do Unii Europejskiej podąża drogą na wzór starej emigracji, ale niewielki procent przybyłych Polaków psuje nam opinię wykorzystując system niesłusznie. Oni kłamią i okradają mienie państwowe, bo różnego rodzaju zasiłki na takie mienie się składają. To jest niemoralne, przeciwko prawu i prawu naturalnemu i prawom bożym. Takie postępowanie zasługuje na bardzo groźne piętnowanie, bo ci ludzie krzywdzą siebie, swoje dzieci, które od swoich rodziców uczą się takiego postępowania i tych, którzy po nic do UK chcą przyjechać, a dla nich zostanie zamknięta ta droga.

 

 

Katarzyna Makarewicz, nauczyciel ze szkoły im. Marii Konopnickiej na Willesden Green

Katarzyna Makarewicz/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Katarzyna Makarewicz/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Zastanawiający jest fakt, do jakich rzeczy potrafią posunąć się ludzie w imię zarobienia na lepszy samochód lub fajne mieszkanie „w centrum Krakowa”. Ich rodziny płacą olbrzymią cenę, z której oni sami jeszcze nie zdają sobie sprawy. Sami zostając w przedziwnych związkach narażają swoje dzieci na życie w dysfunkcyjnych okolicznościach, co może odbić się na ich psychice. Kompletnie nie rozumiem takiego podejścia „dopóki dziecko nie rozumie”. Kto określa granice? Nie ma niczego piękniejszego, gdy dziecko już od pierwszych dni widzi kochających się rodziców, żyjących razem w zgodzie i wypełniających obowiązki domowe, których jest niemało, na co dzień. Bo właśnie poprzez przykład uczymy się najskuteczniej. Do tego dochodzi oczywiście życie w ciągłym strachu i stresie: „aby nas nie nakryli, aby się nie wydało”. A tych, którzy próbują coś z tym zrobić, traktują tak, jakby to oni robili coś nieprzyzwoitego. O tym, że ograbiają ludzi najbardziej potrzebujących z należytej im pomocy już nie wspomnę.

 

 

 

Violetta Ramnarace, dyrektor polskiej szkoły na New Malden

Violetta Ramnarace/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Violetta Ramnarace/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

W mojej opinii, wyłudzanie zasiłków jest godne potępienia, choć zazwyczaj przyczyny są skomplikowane i bardzo indywidualne. W moich oczach kwestia oszukiwania podatkowego lub innego, jest sprawą honoru, a ponieważ wchodzi tu w grę tożsamość narodowa, to również kwestia patriotyzmu. Gdzie się podziało tzw. „czyste sumienie”? Gdzie są mamy, księża i panie nauczycielki, którzy mają na tyle poczucia obowiązku i odwagi, żeby przemówić to rozsądku i potępić niegodne postępowanie? Dlatego też wierzę, że mają tutaj do odegrania dużą rolę rodzice, Kościół i wszystkie formalne i nieformalne placówki, zrzeszające Polaków. Na przykład polskie sobotnie szkoły, gdzie rodzice i dzieci podlegają wpływom towarzyskim i edukacyjnym. Moim zdaniem, wszyscy mamy obowiązek wyrabiania i pielęgnowania wartości moralnych indywidualnie i grupowo. Nauka przyzwoitości i uczciwości zaczyna się w domu i szkole, zazwyczaj poprzez przykład tych, z którymi jesteśmy blisko. Poczujmy się więc współodpowiedzialni i postarajmy się dać przykład, ale także wymagać przykładu od innych.

Jako wieloletnia pracownica samorządu lokalnego – w tym usług informacyjnych, wiem z pierwszej ręki, że rząd angielski dokłada wiele starań, a co za tym idzie funduszy, aby ludziom uświadomić „co się im należy”. Zasiłki są z zasady po to, aby pomóc potrzebującym (i tutaj się zgadzam z zamieszczonymi wypowiedziami), ale jeśli rodzina czy osoba spełnia warunki/kryteria ubiegania się o taką pomoc, to najwyraźniej jest w potrzebie, według definicji rządowych. Osobną sprawą jest zatajanie faktów lub mówienie nieprawdy aby takie warunki, czy kryteria spełnić. Jako osoby pomagające klientom, którzy chcą ubiegać się o zasiłki, nie mamy prawa wrzucać wszystkich do jednego garnka, nie mamy prawa wydawać osobistych sądów, co do tego, czy się im należy, czy nie. Jak najbardziej natomiast mamy obowiązek działać jeśli jesteśmy świadomi nielegalnej lub niemoralnej działalności. Dlatego też gdybym była na miejscu pani Barbary Storey z SOS Polonia (ale nie jestem, więc jest to moje prywatne zdanie) nie odmówiłabym pomocy ludziom w dowiedzeniu się „co się im tutaj należy”, natomiast z pewnością podjęłabym kroki w ramach istniejących możliwości aby zapobiec składaniu fałszywych wniosków.

 

Irena Grocholewska, prezes ZNPZ

Irena Grocholewska/ fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Irena Grocholewska/ fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Temat oszustw i kradzieży dokonywanych przez Polaków na Wyspach, moim zdaniem, jest bardzo smutny i żenujący, ponieważ te osoby nie wyniosły dobrego przykładu, wychowania z domu rodzinnego. One nie robią tego z biedy czy niedostatku. Takie postępowanie nazywa się oszustwem, a oszustw nie można podciągać pod różne braki czy niedostatek. Zastanawiam się, czy to nie jakaś choroba XXI wieku, która przynosi wstyd za tych młodych ludzi. Nasuwa się pytanie, do czego Ci młodzi Polacy dążą takim postępowaniem i jak wobec tego to społeczeństwo będzie wyglądało w przyszłości. Nie widzę jednak na takie postępowanie żadnego lekarstwa, ponieważ ludzie, którzy tak postępują, z pewnością nie wynieśli niczego dobrego z domu. Brak mi słów, jak Polska będzie wyglądała w przyszłości. Czy to będzie Polska oszustów, złodziei? Nie chciałabym tych ludzi określać dosadnie, ale takie postępowanie nie wróży niczego dobrego na przyszłość, ani na terenie Wielkiej Brytanii, jeżeli ci ludzie nadal tu pozostaną, ani na terenie Polski, jeżeli zdecydują się wrócić do kraju.

 

Katarzyna Wełna, Polska Szkoła Sobotnia na Willesden Green

Katarzyna Welna/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Katarzyna Welna/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Czytając ten tekst zastanawiałam się, czy osoby, o których tu mowa, mogą spać spokojnie i czy tak naprawdę są świadome konsekwencji swojego postępowania – zasłaniając się rzekomymi „celami wyższymi”, zapewnieniem dobrej przyszłości swoim dzieciom albo zakupem mieszkania. Nie jest to jednak żadnym usprawiedliwieniem. Pokazuje to tylko, jak bardzo ludzi kuszą łatwe pieniądze i co ta odwieczna, chora pogoń za pieniądzem potrafi zrobić z człowieka. Brak kwalifikacji, wykształcenia czy po prostu tylko i wyłącznie nieznajomość języka, popychają ludzi w stronę najłatwiejszego źródła gotówki – systemu zasiłków socjalnych, który jeszcze całkiem dobrze funkcjonuje i, niestety, pozwala także na naprawdę wiele oszustw. To bardzo smutne, że tak wielu z mieszkających w Wielkiej Brytanii Polaków zupełnie świadomie daje się wciągnąć w ten szaleńczy proceder. Z drugiej jednak strony starałam się znaleźć chociaż najmniejszy punkt zaczepienia, aby stanąć po stronie tych tzw. „beneficiarzy”. Próbowałam zrozumieć, dlaczego decydują się na taki właśnie sposób życia i funkcjonowania w tym społeczeństwie. Wyemigrowali przecież do kraju, który jeśli tylko by chcieli, mógłby dać im dobre podstawy do nauki, pracy czy zdobywania nowych doświadczeń, a wybrali drogę nie tylko niezgodną z prawem, ale także wzbudzającą pogardę i oburzenie pozostałych obywateli. Możliwe, że zakładają życie w ten sposób tylko przez rok albo dwa, tyle że z każdym kolejnym dniem czy miesiącem ta granica przesuwa się o kolejny miesiąc i kolejny rok. Nie jest to sprawa łatwa do oceny, wzbudza we mnie jednocześnie wiele kontrowersji jak i współczucia.

 

 

Agnieszka Pawlińska, nauczyciel w szkole im. Marii Konopnickiej

Agnieszka Pawlińska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Agnieszka Pawlińska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Zasiłki to zapewne temat tabu dla co niektórych. A takich, wiadomo, że jest wielu. Teraz pytanie dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta, bo kto przyznaje się do tego, że okrada rząd brytyjski i sięga do kieszeni każdego potencjalnego podatnika? Przecież to jest przestępstwo. Szkoda tylko, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że balansuje na granicy zła. A kto na tym wszystkim cierpi – oczywiście ci, którzy rzeczywiście tej pomocy finansowej potrzebują, a takich też niestety nie brakuje. Może dzięki takim artykułom dotrze do „beneficiarzy”, jaką krzywdę wyrządzają innym. Może uda się zasiać ziarenko prawdy i uczciwości.

 

 

 

 

Małgorzata Sędzielewska, prezes Komitetu Rodzicielskiego w PSS na Willesden Green

Małgorzata Sędzielewska/ Fot. Archiwum M. Sędzielewska
Małgorzata Sędzielewska/ Fot. Archiwum M. Sędzielewska

Problem wyłudzania zasiłków oczywiście nie dotyczy tylko Polaków. Nie bardzo chciałabym się wypowiadać oficjalnie na ten temat, ponieważ mogłoby to zostać odebrane jako atak na moich szkolnych rodziców, którzy, jak nieoficjalnie wiem, często pobierają rożne zasiłki. Nie chcę nikogo oceniać, każdy postępuje według własnego sumienia. Historia Iwony (przyp. red.) powinna być przestrogą, choć pewnie nie będzie. Przeraża mnie natomiast, jak czytam o związkach, które decydują się na takie kroki jak Zosia i jej partner (przyp. red.). Twierdzą, że dziecko jest małe i nic nie rozumie. Dzisiaj tato jest, jutro go nie ma – to nie jest normalny model rodziny. Dziecko wyczuwa i rozumie więcej niż nam się wydaje. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jaka jest gwarancja, że faktycznie precedens zostanie przerwany przez Zosię i jej dziecko będzie miało normalną rodzinę? Nie zapominajmy oczywiście o rodzinach, które faktycznie potrzebują pomocy. Przez ludzi wyłudzających zasiłki, rodziny, które naprawdę znalazły się w trudnych sytuacjach życiowych narażone są na epitety typu „beneficiarze” i inne inwektywy. Z mojej strony radziłabym ludziom, którzy w ten sposób łamią prawo, aby pomyśleli o skutkach swoich decyzji zanim będzie za późno i czy aby naprawdę swoim postępowaniem – pozornie bezpiecznym – nie narażają swoich dzieci?

 

Anna Korzeniewska, nauczyciel w PSS na Willesden Green

Anna Korzeniewska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Anna Korzeniewska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Wszystkich opisanych tutaj bohaterów, moim zdaniem, popchnęła do tego kroku bieda i niepewność. Dzięki tej pomocy mogą żyć spokojnie i realizować swoje przyziemne marzenia. Oczywiście kłamstwo często wychodzi na światło dzienne i wtedy jest problem. Czy mi wolno oceniać? Chyba nie i nie zrobię tego. Bohaterowie pochodzą z małych mieścinek w Polsce, gdzie często żyli w niedostatku i nie radzili sobie w życiu. Tutaj w Anglii państwo podaje rękę niezaradnym. Ci ludzie robią to za cenę bycia razem, tworzenia rodziny, a to jest bardzo smutne. Prawdziwe, samotnie wychowujące matki są postrzegane przez te, które naciągają swoją sytuację i dlatego tak trudno teraz udowodnić im swoją uczciwość przed urzędnikiem. Oszukujące pary często nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności za kłamstwa. Nie jest to dobra sytuacja i niekorzystnie wpływa na ogólną opinię o Polakach.

 

 

Ewa Zielińska, aktorka, reżyserka, Teatr „Włóczykij”

Ewa Zielińska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Ewa Zielińska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Wyłudzenia i oszustwa dokonywane są nie tylko przez Polaków. Oczywiście jesteśmy znani z naszej kombinatorskiej smykałki i każdy Polak potrafi wykorzystać tę umiejętność w odpowiednim momencie. Myślę jednak, że to głównie zależy od tego, jakim się jest człowiekiem. Wiesław Brudziński – polski satyryk pisał: „nie każdemu sumienie starcza do pierwszego” i miał świętą rację. Bowiem są ludzie, którym ciągle go brakuje i podejrzewam, że nigdy się nie opamiętają, bo z czasem życie robi się komfortowe i beztroskie. Zupełnie zapomina się o tym, że to pieniądze państwowe i ciężko zarobione przez innych ludzi. Świadomość tego, że robi to koleżanka czy sąsiadka, jest dodatkowym budulcem do działania. Są przecież w obcym i na dodatek niebiednym kraju, gdzie podobno pieniądze leżą na ulicy, no więc dlaczego nie wykorzystać okazji. Szkoda tylko, że nie umieją wykorzystać tego, że mogą mieć świetną pracę i zarabiać niezłe pieniądze zupełnie uczciwie i nawet mieć z tego satysfakcję i przy okazji czyste sumienie, nawet do „pierwszego”.

 

Katarzyna Stępień, dyrektor szkoły im. Fryderyka Chopina w Bracknell

Katarzyna-Stępień/ Fot. Archiwum PSS w Bracknell
Katarzyna-Stępień/ Fot. Archiwum PSS w Bracknell

Historie opisane w artykule „Dokąd zmierzasz Polaku?” przedstawiają nas w bardzo złym świetle. Jest to szczególnie krzywdzące dla tej większości rodaków, która pracuje w Wielkiej Brytanii uczciwie i bardzo ciężko. Jednocześnie sytuacje z artykułu obnażają słabość brytyjskiego systemu zapomóg społecznych, co wykorzystują zarówno imigranci, jak i sami Brytyjczycy. Pamiętajmy też o tym, że osoby niesłusznie pobierające zasiłki są niekiedy ofiarami zorganizowanych grup. Takie grupy ogłaszają się i proponują „załatwianie zasiłków” za często niemałe pieniądze. Wierzę jednak, że większość polskich imigrantów jest uprawniona do pobierania zasiłków i nie traktuje ich jako wygodnego sposobu na życie.

 

 

 

 

Aneta Rapacz, organizatorka akcji charytatywnych w Londynie

Aneta Rapacz/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Aneta Rapacz/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Nie wypowiadam się w imieniu Poland Street, lecz tylko w swoim. Studiowałam w Londynie, pracując w tym samym czasie part time. Nie uważam, że Polacy czy inne narodowości oszukują system podatkowy. Złości mnie to szczególnie z tego względu, że brytyjskie państwo i tak bardzo pomaga swoim obywatelom. Tłumaczenie tego, że inni tak robią, jest bezsensowne, a ludzie niepoważni, narażając swoje dzieci na rozłąkę z ojcem w imię pieniędzy, które im się i tak nie należą.

 

 

 

 

 

Ewa Holender, „Fundacja babci Aliny” pomagająca hospicjom dziecięcym

Ewa Holender/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Ewa Holender/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

To rzeczywiście ważny temat. Smutno mi, że są tacy ludzie, którzy myślą, że okradanie instytucji jest wytłumaczalne. A że są to Polacy w Anglii, to nie tylko żal, ale także hańba dla nas wszystkich. Ci ludzie są gośćmi w kraju, który ich przyjął i który próbuje im pomoc. A oni kradną – i to okradają normalnych, szczerych i ciężko pracujących ludzi, którzy płacą podatki. Wyłudzanie zasiłków to taka sama kradzież, jak każda inna kradzież. A najgorsze jest to, że utrudniają system dla tych, którzy naprawdę potrzebują tej pomocy, bo są tacy oczywiście i dlatego zawsze będę płacić podatki, bo wierzę, że taka pomoc powinna istnieć. Jest dużo ludzi w dużo gorszej sytuacji niż Iwona i Monika, mimo tego nie kradną i nie kłamią, aby sobie polepszyć życie na koszt innych. Ci, o których piszesz, nie potrzebują kraść, by przeżyć, ale po to, aby mieć lepszy standard życia, lepszy od tych, którzy uczciwie pracują. Nikt nie lubi płacić podatków i można by pytać, czy rząd je dobrze wydaje? Ale żeby brać pieniądze, które się komuś nie należą i które są przeznaczone dla najbiedniejszych – to chciwość i kradzież.

 

 

Janina Bytniewska, dyrektor szkoły im. Jana Pawła II na Stamford Hill

Janina Bytniewska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Janina Bytniewska/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Problem samotnej matki w kraju jest problemem samego społeczeństwa. Matki zgłaszają się do polskich parafii i polskich szkół po pomoc. Wsparcie przyznaje im także państwo.

Znam problemy samotnych matek, które zgłaszały się po pomoc do szkoły – uzyskały ją, zostały zwolnione z płacenia czesnego za dziecko, jak i również uzyskały pomoc ze strony polskich sklepów, które zorganizowały specjalnie dla nich zakupy. Jednak po roku, gdy ich sytuacja zmieniła się, nie przeszkodziło im to jednak w dalszym ciągu korzystać z pomocy i nie regulować opłat za szkołę. To uderza w samotne matki, które rzeczywiście potrzebują pomocy i nie są w stanie same sobie jej zorganizować. To problem nas wszystkich, dlatego nasza szkoła pomaga rodzicom naprawdę potrzebującym pomocy. Uważam jednak, że to nie jest problem tylko rządu brytyjskiego, lecz całego społeczeństwa. Sądzę, że należy wskazywać wszelkie nieprzyzwoitości, by uniknąć konsekwencji pobierania niesłusznych zasiłków przez rodziców.

 

Grażyna Ross, dyrektor PSS im. Marii Konopnickiej

Grażyna Ross/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska
Grażyna Ross/ Fot. Małgorzata Bugaj-Martynowska

Zasiłki – sprawa wiele razy poruszana w czasie rozmów ze znajomymi, którzy ich nie otrzymują. To temat na pewno ważny i kontrowersyjny. Mamy przykłady takich zachowań na wyciagnięcie ręki i nie tylko wśród Polaków. Rzuca nam się to najbardziej w oczy, bo mówimy tym samym językiem i się znamy, denerwuje i… zadziwia, bo jeszcze kilkanaście lat temu nikomu by się o takim czymś nie śniło. Byliśmy szczęśliwi, że zarabiamy, że jesteśmy cenionymi pracownikami i że przedłużają nam wizy na następne 6 miesięcy. Historie o pazerności sporej części naszych rodaków, które się słyszy obecnie, kreują obraz Polaka-cwaniaka, który zaraz następnego dnia po przylocie robi wywiad na temat, jakie zasiłki mu się od państwa angielskiego należą, jak zrobić, żeby dostać jak najwięcej i najwyższe stawki. Zgroza! Oczywiście jest po części prawdą, że ustawy umożliwiają tego typu postępowanie. Były tworzone z myślą o Brytyjczykach. Nikt jeszcze wtedy nie przewidywał najazdu zmyślnych Polaków, a my przechodzimy samych siebie, bez żadnych skrupułów – w ich wyzyskiwaniu. Zmiany wkraczają bardzo powoli. Często znamy tych, którzy wykorzystują system świadczeń, który przecież jest potrzebny w każdym kraju. Słuchamy, jak „chlubią” się ze swoich „dokonań” licząc ukradzione zasiłki, ale czy ich piętnujemy? Nie słyszałam tego w rozmowach prowadzonych w ich obecności, nikt ich nie wytknął palcem. Czy można to zmienić? Chciałabym, bo i ja i wielu z nas pracuje i płaci podatki, z których te „nie samotne” matki i inni wysysają nie należące się im pieniądze.

 

Ewa Adamiak-Pawelec, nauczycielka

Ewa Adamiak-Pawelec/ Fot. Archiwum
Ewa Adamiak-Pawelec/ Fot. Archiwum

Opowiem o swoim lokatorze na poparcie oburzenia na zachłanność i cwaniactwo młodych ludzi, przyjeżdżających do Anglii w celu wyłudzenia zasiłków. Tomek potraktował przyjazd do Anglii jako odskocznię od problemów rodzinnych i osobistych w kraju. Od początku nastawiony był na pobieranie zasiłków nie tylko dla siebie, ale i na dziecko przebywające w Polsce, które wychowuje jego była żona. Jest młody, wykształcony, zna angielski, więc spodziewał się, że znajdzie płatną pracę w bankowości (takie studia ukończył w Polsce). Przyjechał z 200 funtami w kieszeni, więc szybko mu się skończyły, a fizycznych prac, z których po miesiącu, dwóch go wyrzucano, gdyż nie potrafił się dostosować do tutejszych wymagań, nie chce więcej podejmować. W końcu zalegając setki funtów w Money Shopie, Oakam i opłatach za komorne, a nie chcąc za żadne skarby wracać do Polski ani wyprowadzać się z zajmowanego pokoju, brnął w długi, nie mając dosłownie co jeść. Poszedł na ostateczność. Zaczął kraść jedzenie w domu i produkty w sklepie. W końcu udał się do Job Centre po zasiłek i dopłatę do czynszu. Skorzystał ze swojego wrodzonego sprytu i otrzymał obydwa zasiłki, z których korzysta już przez 8 miesięcy. Nie obchodzą go więc ogłoszenia w gazetach. On nie po to studiował, żeby pracować – jak mówi – z „ciulami”. Jak długo będzie mu sprzyjać takie prawo i kogo tu obwiniać? Ludzi czy przepisy istniejące w tym kraju?

Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_