20 marca 2013, 11:34 | Autor: Magdalena Czubińska
Ulica domem, kraj ratunkiem. Bezdomni Polacy w Londynie

Ponad 2 tys. osób każdej nocy śpi na angielskich ulicach, z czego 450 osób w samym Londynie. Jak Wielka Brytania radzi sobie z imigrantami, którym się nie powiodło? Na konferencji „A journey of a polish migrant” w ambasadzie bliżej przyjrzano się rosnącemu problemowi bezrobocia na Wyspach.

Na konferencji zaprezentowały się trzy organizacje pomagające bezdomnym. Na zdjęciu od lewej: Sergiusz Wolski z Ambasady RP w Londynie, Ewa Sadowska (Barka UK), Jeremy Swain (Thames Reach), Mick Clark (The Passage), Megan Stewart (Thames Reach). / Fot. Magdalena Czubińska
Na konferencji zaprezentowały się trzy organizacje pomagające bezdomnym. Na zdjęciu od lewej: Sergiusz Wolski z Ambasady RP w Londynie, Ewa Sadowska (Barka UK), Jeremy Swain (Thames Reach), Mick Clark (The Passage), Megan Stewart (Thames Reach). / Fot. Magdalena Czubińska
Od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej coraz więcej Polaków decyduje się na wyjazd poza granice kraju w poszukiwaniu lepszego, łatwiejszego życia. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że wyjeżdżając może im się nie udać. Kryzys ekonomiczny nie oszczędził Wielkiej Brytanii, przez co marzenia imigrantów o dużych zarobkach, zwłaszcza tych z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy są jedną z liczniejszych grup migrantów zarobkowych, legły w gruzach. Zostali bez rodziny, bez pracy, nie stać ich było na mieszkanie i w efekcie wylądowali na ulicy. Za tym ciągnie się szereg innych problemów – spadek motywacji, depresja, choroby psychiczne, alkoholizm, narkotyki i różne nałogi. Bezsilność, nieznajomość języka, brak środków do życia sprawiają, że ludzie opuszczający rodzinny dom, wcale nie budują nowego, a stają się bezdomne.

Statystyki w tym zakresie – zamieszczone na stronie internetowej Thames Reach, brytyjskiej organizacji walczącej z problemem bezdomności w Londynie – są zatrważające. Rocznie prawie 6 tysięcy różnych osób sypia na ulicach stolicy Anglii. Bezdomni chowają się też na squatach, w hostelach, ośrodkach socjalnych – z samych hosteli rocznie korzysta ok. 75 tys. bezdomnych. Tymczasowe mieszkania okupuje aż 50 tys. osób rocznie. Uwzględnić należy też zjawisko „ukrytej bezdomności”, czyli sytuacji, gdy warunki mieszkaniowe konkretnych osób znacznie odbiegają od przyjętych i akceptowanych w danym społeczeństwie standardów – liczba takich przypadków sięga aż 400 tys. osób. Lecz jeszcze większe obawy budzi fakt, że liczby te stale rosną i że wielu z tych bezdomnych to migranci z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym również z Polski.

Prewencja czy reakcja

Kilka lat temu okazało się, że liczba bezdomnych, którzy zapełniają nocami ulice Londynu, drastycznie wzrosła. Zaczęto więc szybko poszukiwać rozwiązań, jak zmniejszyć stale napływającą falę bezdomności i jak pomóc osobom już mieszkającym na ulicach. Władze miasta nawiązały współpracę z organizacjami lokalnymi i międzynarodowymi, które pomagają bezdomnym, zwłaszcza migrantom, zapewnić im godne warunki mieszkalne lub powrócić do kraju. I nie chodzi wyłącznie o znalezienie dachu nad głową, ale przede wszystkim o przywrócenie ich do społeczeństwa. Kilka lat temu przedstawiciele miasta, w tym zastępca burmistrza Londynu Richard Blakeway, spotkali się w Poznaniu i nawiązali współpracę z Barką – organizacją, która od 1989 pomaga w Polsce ludziom „niechcianym”, zepchniętym na margines społeczny, stanąć na nogi. I tak rozpoczęła się jej działalność na Wyspach. Od 2007 roku Barka UK zwalczała problem bezrobocia, bezdomności i uzależnień w czternastu dzielnicach Londynu: Hammersmith, Fulham, City, Tower Hamlets, Barnet, Lambeth, Southwark, Brent, Hounslow, Ealing, Chealse, Kensington, Slough, Reading.

Richard Blakeway, zastępca burmistrza Londynu, podsumował sytuację polskich emigrantów w Londynie / Fot. Magdalena Czubińska
Richard Blakeway, zastępca burmistrza Londynu, podsumował sytuację polskich emigrantów w Londynie / Fot. Magdalena Czubińska
– To fantastyczna i niezwykle ważna praca. Najważniejsze jednak jest to, że musimy robić więcej. Pamiętam jak w zeszłym roku zorganizowaliśmy szereg sesji ze współpracą z wydziałami konsularnymi i ambasadami wielu krajów, w tym z ambasadą polską. Wszyscy wykazali bardzo duże zaangażowanie, współpracę i wsparcie, także finansowe, aby pomóc swoim nacjom i wyciągnąć bezdomnych z ulicy. Główną kwestią jest pytanie: co więcej możemy zrobić, aby wzmocnić efekty tej pracy? – powiedział zastępca burmistrza.

Brytyjskie i międzynarodowe organizacje, takie jak Barka, zaczęły wspólnie rozwiązywać problem. Jedną z takich organizacji jest The Passage, która od 33 lat wspiera bezdomnych w centralnym Londynie. Mick Clark wspominał, jak od chwili, gdy Polska dołączyła do Unii Europejskiej w 2004, The Passage pracowała z setkami Polaków, którzy przybyli do Anglii z nadzieją na szybkie znalezienie pracy. Wielu z nich, niestety, skończyła bez środków do życia, bez mieszkania i możliwości zarobku. Podkreślił znaczenie prewencji – jeżeli ktoś myśli o wyjeździe do Anglii, powinien przygotować się odpowiednio do przyjazdu.

– Przy współpracy m.in. z ambasadą brytyjską w Warszawie stworzyliśmy film [dostępny na stronie internetowej The Passage – przyp. Red.], którego głównym przesłaniem jest: chcemy, aby wasza migracja do Wielkiej Brytanii zakończyła się sukcesem, dlatego przed wyjazdem upewnijcie się, że macie zapewnioną legalną pracę, mieszkanie i plan zapasowy na wypadek, gdyby coś poszło nie tak – mówił Mick Clark.

Większość działań innej brytyjskiej organizacji, Thames Reach, skupia się na sprowadzaniu bezdomnych migrantów do ojczyzny. London Reconnection Project pomaga ludziom z uzależnieniami i problemami socjalno-finansowymi z Europy Środkowo-Wschodniej (Polski, Słowacji, Czech, Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii, Bułgarii, Słowenii, Węgier), którzy wyrazili chęć powrotu do kraju. Jeremy Swain, dyrektor organizacji, oraz Megan Stewart, opiekun w Thames Reach, twierdzą, że program odnosi spodziewane efekty, a repatriacje się udają. W Polsce współpracują z organizacją Monar, która przyjmuje wysłanych przez Thames Reach bezdomnych polskich obywateli do ośrodków społecznych i pomaga im na nowo nauczyć się funkcjonować w społeczeństwie. Zastanawiające jest jednak, dlaczego nie współpracują również z Barką, z którą do tej pory działali w Londynie.

Barka już nie UK

Londyński oddział polskiej organizacji Barka odnosił, jak twierdzi jej prezes Ewa Sadowska, duże sukcesy. Od 2007 roku udało się pomóc ponad 2500 osób z całej Europy Środkowo-Wschodniej, z czego 80 proc. to Polacy. Wprowadzono na rynek pracy około 150 osób przez 2 lata, w dwóch dzielnicach Londynu – City i Tower Hamlets. Dzielnica City poinformowała Barkę, że na ten moment jedynie dwoje ulicznych bezdomnych to Polacy, więc – na szczęście – już nie potrzebuje jej dalszej pomocy. Mimo dobrych wyników w tych dzielnicach, w pozostałych liczba bezdomnych stale rośnie. Jednak władze poszczególnych dzielnic nie chcą dłużej finansować polskiej organizacji. Oficjalny powód: cięcia finansowe. Brytyjskie organizacje mają bowiem pierwszeństwo w dofinansowaniu.

Ewa Sadowska / Fot. Magdalena Czubińska
Ewa Sadowska / Fot. Magdalena Czubińska
– Mamy trochę, przyznam szczerze, żalu. Barka wprowadziła tutaj programy powrotów, zatrudnienia, integracji z rynkiem pracy, nowatorskie centra pracy solidarnej. Organizacje brytyjskie te programy skopiowały – to bardzo dobrze, bo pracy jest tyle, że wystarczy jej dla wszystkich – ale kopiując je miały przy tym większy dostęp do środków i wychodzi na to, że Barka będzie musiała wrócić do domu – wyznała Ewa Sadowska. Ciężka, długoterminowa praca, choć doceniona, nie będzie kontynuowana. Z końcem marca kończą się umowy z pozostałymi dzielnicami i Barka UK najprawdopodobniej będzie musiała zakończyć działalność na Wyspach. Niemniej jednak, podczas konferencji można było wypełnić formularz (z zamieszczonym na nim logo Barki, ku zaskoczeniu Ewy Sadowskiej) i przekazać dotację na rzecz wspólny fundusz trzech zaprezentowanych organizacji. Niewyjaśniona jest jednak kwestia, w jaki sposób te pieniądze będą rozdzielone i czy Barka w ogóle je otrzyma, skoro zmuszona jest zamknąć oddział w Londynie.

Kolejnym powodem do niepokoju są zmiany w organizacji działań i sposobie zmniejszania bezdomności w Londynie. Według Ewy Sadowskiej, grupa Thames Reach jedzie tam, gdzie „się pali”, tam, gdzie aktualnie jest problem. Barka pracuje w inny sposób – nie na zasadzie reakcji, a raczej prewencji. Praca Barki opiera się na długoterminowej, codziennej pracy z wykwalifikowanym asystentem i opiekunem, który sam doświadczył bezdomności i jest najlepszym świadectwem, że z problemu wyjść można. Obydwie formy są potrzebne, natomiast Thames Reach, zdaniem Ewy Sadowskiej, nie ma całej maszynerii i infrastruktury, którą Barka już ma zbudowaną w Polsce. Władze miasta zamierzają pozbyć się problemu „za mniejsze pieniądze i szybciej, tzw. quick fix solutions. Praca Barki zabiera sporo czasu, a oni uważają, że na wiele osób podziałają formy siłowe, agresywne, praca z policją, myśmy form siłowych nigdy nie używali” – wyznała Ewa Sadowska.

Decyzja o zakończeniu współpracy z Barką UK jest o tyle zaskakująca, że do tej pory system jej działań sprawdzał się nie tylko w Londynie, ale i w Holandii, Irlandii czy Niemczech. Trzy lata temu, wspólnoty afrykańskie z Wielkiej Brytanii zaproponowały, by wspólnie pracować z migrantami z krajów afrykańskich i pozaeuropejskich, w efekcie czego w przeddzień konferencji, 27 lutego 2013, w Brukseli zarejestrowano organizację International Network for Innovative Social Entrepreneurship. Czy decyzja wysłania Barki do domu okaże się korzystna dla Londynu – przyszłość pokaże. Najważniejsze, by nie ucierpieli na tym mieszkający w nim, nawet na ulicach, ludzie.

 

Tematem bezdomnych Polaków w Wielkiej Brytanii zainteresowały się polskie media. „Dziennik Polski” został poproszony o wypowiedź do wydania Panoramy w telewizji TVP. Barka UK z końcem marca będzie musiała najprawdopodobniej zakończyć działalność w Londynie z powodu cięcia kosztów – pierwszeństwo w finansowaniu mają organizacje brytyjskie.

 

Magdalena Czubińska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (1)

  1. Słabo działacie jeśli wasz koniec się zbliża a najbardziej nie mogę czytać tego piepszenia o powrotach do ojczyzny jeszcze raz powtarzam nie przyjechałem tu po to aby teraz wracać trzeba ludziom tu pomóc na miejscu a nie namawiać na powrót do Polski. Trzeba znaleźć rozwiązanie tu po to przyjechali żeby tu mieć lepsze życie .