Kronika londyńskiego kościoła św. Andrzeja Boboli, pod lutym 1965 roku, odnotowuje:
„Przebudowane zostały piwnice, podziemie Kościoła zostały pogłębione o 3 stopy, a fundamenty kościoła wzmocnione betonową mieszanką, wstawione zostały stalowe trawersy. Tak powstaje kawiarnia i toalety. Wejście do Kawiarni będzie od strony ulicy i wewnątrz od strony sali parafialnej. Kawiarnia posiada własną kuchnię i szatnię”.
Mniejszych i większych remontów, w długim życiu tego miejsca spotkań, było już zapewne sporo i jeszcze więcej. W ostatnich miesiącach, otoczenie parafialnej kawiarni przeszło jednak budowlaną rewolucję. Ponad kuchnię i szatnię, posiada więc ona dzisiaj własną, zewnętrzną windę i toaletę dla niepełnosprawnych, oraz zupełnie nową kanalizację, czyli więcej, niż dotąd toalet dla pań i panów. Modernizacja była możliwa dzięki składkom na fundusz remontowy kościoła. Zasilają go datki parafian i organizacji społecznych. Wielu ich członków związanych jest z tą parafią od samych jej początków. Na jej powstanie łożyli osobiście, lub robili to ich rodzice. Na liście ofiarodawców są również ludzie i stowarzyszenia spoza parafii, od lat z nią zaprzyjaźnieni.
Na polecenie księdza Rektora Władysława Staniszewskiego, w 1955 roku, ksiądz Kazimierz Sołowiej zwołał spotkanie organizacyjne Komitetu, który powstał w celu znalezienia i zakupienia kościoła. Gazeta Niedzielna opublikowała odezwę do Polaków, mieszkających w centralnym Londynie. Był to apel o zapisywanie się do parafii. Komitet miał pracować nad podstawami jej organizacji przez tworzenie listy członków oraz powołanie funduszu na jej utrzymanie i kupno kościoła. Na niedzielne msze polskie w Brompton Oratory przychodziły setki osób. Jak odnotowuje Kronika Boboli: parafianie opodatkowali się jednorazową, roczną składka w wysokości dwunastu szylingów, czyli dzisiejszych 60 pensów. Z czasem, składki przestały obowiązywać, gdyż możliwym stało się jest coroczne przeznaczanie na parafię odpisu podatkowego, tzw. Gift Aid. Nie ma więc składek, ale są datki, również specjalnie przeznaczane na fundusz remontowy. Proboszcz Marek Reczek stosuje ten dobry obyczaj, iż nie udaje, że kościół składa się wyłącznie z dusz liczących na życie wieczne. Trzeba go ogrzać, wysprzątać, łatać i unowocześniać. Co jakiś czas, parafianie informowani są o planach, postępach, projektach i rachunkach, po mszy świętej odbywa się rozliczanie.
Internetowa strona Boboli zawiera również długą, ponad sześcioletnią listę ofiarodawców. Znajdują się na niej między innymi rodzice dzieci, przystępujących w tym kościele do Pierwszej Komunii; jest Szkoła Przedmiotów Ojczystych im. Mikołaja Reja na Chiswicku, a jeden z jej datków to np. dochód z bazaru wielkanocnego, organizowanego przez rodziców w sali św. Józefa. Są dary od Sodalicji Mariańskiej z Huddersfield i Fundacji Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii. Ze środków wypracowanych w parafialnym sklepiku fundusz zasilili członkowie zespołu Dei Trust; sklepik ten prowadzący. Jest na tej liście i Klub Polski w Leicester oraz PAFT „dla upamiętnienia poległych i zmarłych żołnierzy Koła 17 Lwowskiego Baonu Strzelców ‚San Angelo'”.
Najwyższy czas
– Pojawił się pomysł, że najwyższy czas stworzyć jakieś ulepszenia dla niepełnosprawnych, którzy nie mogą właściwie do kawiarni przychodzić, bo nie są w stanie pokonać schodów i nie mają możliwości skorzystania z toalety. A przecież kto, jak nie ci najstarsi, dzięki którym mamy na Hammersmith swój kościół, zasługują na to, aby móc spotkać się, porozmawiać, pobyć razem. Po przedyskutowaniu sprawy, w listopadzie 2011 roku, zaczęliśmy się konsultować z architektem – mówi Jerzy Stanuszek, który nawigował projektem przebudowy i zobligował się do jego realizacji. Zawodowo od lat związany z branżą budowlaną, prowadzi własną firmę. Jest także członkiem tej parafii. Włożył w ten projekt swoje doświadczenie, wiedzę i wolny czas ostatnich dwóch lat. Trzeba było zebrać kosztorysy od firm budowlanych, prowadzić rozmowy, analizować oferty, organizować spotkania na miejscu. Jeśli chodzi o samą windę, ważne było np. to, żeby wszystkie jej podzespoły wyprodukowano w Wielkiej Brytanii, aby w razie konieczności, nie było trudno o części zamienne, czy serwis. Rok trwało planowanie tego przedsięwzięcia i zdobycie wymaganych prawem zezwoleń na jego realizację. Budynek kościoła jest zabytkowy, więc każda ingerencja, nawet w struktury dobudowane i jego otoczenie, budzi szczególną drobiazgowość councilu, z którym konsultowane były wszystkie kroki modernizacji. W lipcu tego roku zaczęły się prace.
– W międzyczasie przyszedł pomysł, żeby przerobić również kanalizację, która podczas niedzielnych imprez często się zatykała. Zainstalowaliśmy zbiornik, wielkości trzy na trzy metry. W tym celu została wykopana dziura głębokości 3,5 metra, zbiornik został umieszczony na betonowej podstawie. Nie odbyło się bez perypetii, bo natrafiliśmy na wody gruntowe, gdzieś blisko płynie widać rzeka. Żeby chłopcy mogli kopać dalej, musiały chodzić cztery pompy. Skończyło się szczęśliwie, choć troszkę nas opóźniło. Zdecydowaliśmy też, że tak kompleksową pracę warto dobrze wykorzystać, aby za kilka lat nie trzeba było rozwalać bardzo grubych warstw betonu, zbrojeń i tak dalej w celu dostania się do kanalizacji. Przebudowaliśmy toalety i mamy ich teraz więcej: dwie ubikacje męskie i trzy żeńskie. Poszerzyliśmy też schody do kawiarni, miejmy nadzieję, że nie będą się już na nich formować swoiste „korki” jak do tej pory. Schody musiały zgrać się z całą konstrukcją i mają wielkie znaczenie, jeśli chodzi o podtrzymanie skarpy – mówi szef projektu. – Dostaliśmy także różne pytania od stowarzyszenia dla niepełnosprawnych, które chciało wiedzieć dlaczego budujemy naszą ubikację na zewnątrz. Tylko taką mieliśmy możliwość, a wychodzimy z założenia, że lepiej mieć taką toaletę, niż jak dotąd, żadną. Ta winda przetrwa lat 50 i więcej, okres gwarancyjny danego urządzenia nie kończy przecież jego żywotności. Jest skonstruowana ze stali nierdzewnej, przystosowana do użytku zewnętrznego. Nie ma dachu, ale to wiązałoby się z dodatkowymi, dużymi kosztami, uznaliśmy, że nie jest on bezwzględnie potrzebny – dodaje.
Całość tej rewolucji kosztowała około 100 tysięcy funtów.
– Udało się dzięki parafianom, którzy poczuwają się do odpowiedzialności za ten kościół, czują się jego autentyczną częścią. Fundusz remontowy jest po to, aby taka inwestycja jak ta, mogła zostać zrealizowana i myślę, że jest potrzebny na stałe. Ludzie cały czas widzą efekty pracy, mają namacalne przykłady tego, jak ich pieniądze są zagospodarowywane, jak są inwestowane w ich kościół – podsumowuje Jerzy Stanuszek.