Na specjalnym zebraniu członków Ogniska Polskiego, 27 maja, zostanie omówiona kwestia sprzedaży budynku przy 55 Princes Gate. Omówiona, lub przegłosowana, bo taką, uzasadnioną obawę, wyrażają ludzie, którzy opowiadają się przeciw zanikowi narodowej spuścizny wolnych Polaków.
Ognisko Polskie jest uosobieniem pewnej bardzo określonej i jasnej idei. Mimo głębokiego rozczarowania postawą Brytanii w trakcie, a zwłaszcza po zakończeniu wojny, stworzono miejsce, które służyło budowie i umacnianiu wzajemnie dobrych i równych polsko-brytyjskich stosunków. Poza tym, Ognisko Polskie stało się narzędziem służącym przetrwaniu konkretnego etosu moralnego i kultury ludzi należących do pokolenia niepodległościowego. Ów etos cechują: zaufanie do drugiego człowieka, dążenie do wzniesienia się ponad partykularne interesy, cywilna odwaga. Odzwierciedla się on w postępowaniu, które charakteryzuje honor i uczciwość. Pojęcia bezwarunkowe, choć jak wszystko dzisiaj, zagrożone są relatywizacją. Chronić je może mechanizm elitarności. Jednak w naturalnym założeniu, elitarność klubu oraz jego prawna struktura nie oznaczają dowolności poczynań osób nim zarządzających. Tymczasem jesteśmy świadkami procesu przeinaczania znaczenia elitarności Ogniska Polskiego. I nawet, jeżeli nie stała się ona tarczą chroniącą partykularne interesy, to skutecznie umożliwia skrywanie nieudolności jego liderów.
Polonijne środowisko, ulegając systematycznej degradacji, wydaje się zatracać potrzebę pielęgnowania fundamentalnych wartości, na których przez wiele lat się opierało, determinujących również istnienie Ogniska. Dzisiaj, jego unikatowość sprowadzono do poziomu finansów. Utożsamiono głównie z konkretnymi sumami pieniędzy. Na wyobraźnię działa 15 milionów funtów, które warty jest budynek w centrum Londynu, oburzenie budzi jego niezrozumiała nierentowność. Oczywiście, finanse są ważnym argumentem w dyskusji o przeszłości i przyszłości Ogniska Polskiego. Tylko czy zrobiono do tej pory wystarczająco wiele, aby pieniądze służyły realizacji pierwotnych idei? Czy w swojej działalności środowisko Ogniska Polskiego skupiło się na potencjale finansowym tkwiącym w wartościach? Czy raczej zgubiło hierarchię priorytetów? O Ognisku, a więc o tym, czego jest ono wyobrażeniem, przypomnieliśmy sobie dopiero w momencie pojawienia się kwestii sprzedaży budynku. Zebranie zaplanowane na 27 maja prawdopodobnie będzie pierwszym, od wielu lat, kiedy w jednym miejscu i czasie spotka się większość jego członków. Ich brak aktywnego uczestnictwa w życiu klubu, a w związku z tym trudności w zebraniu kworum, także przyczyniły się do obecnego stanu rzeczy. Abstrahując od motywów, zauważalne jest przebudzenie środowiska. Pojawia się jednak pytanie, co spowodowało jego wcześniejsze uśpienie?
Odpowiedź, w dużej mierze, została udzielona na nieformalnym spotkaniu zorganizowanym przez Barbarę Hamilton. Uczestniczyło w nim kilkadziesiąt osób, zaś jego centralną postacią był Andrzej Morawicz, od 20 lat prezes Ogniska Polskiego. Dyskusja miała pomóc w identyfikacji potrzeb klubu oraz w nakreśleniu problemów, które należy pokonać, aby umożliwić mu prawo bytu w kontekście bilansu finansowego. Meritum dyskusji stanowił problem niedostępności klubu dla nowych członków oraz niezrozumiałego braku wykorzystania potencjału budynku. Prezes Morawicz, zapytany przez Barbarę Zarzycką, w jaki sposób można pomóc w uzyskaniu płynności finansowej Ogniska, stwierdził, że przede wszystkim potrzebni są nowi członkowie. Była to zaskakująca deklaracja, biorąc pod uwagę fakt, że w ostatnich latach nie promowano oraz nie prowadzono rekrutacji. Pojawiły się głosy o podejrzanym, w kontekście finansów, braku zainteresowania aplikacjami nowych członków, składanymi w ostatnich latach na ręce zarządu.
Liczebność polskiej emigracji w Wielkiej Brytanii połączona ze skalą zainteresowania tematem, daje uzasadnione przesłanki, aby myśleć, że pozyskanie nowych, wartościowych członków, to cel jak najbardziej do osiągnięcia. Pierwszy krok został wykonany natychmiast – tuż po spotkaniu, do klubu zapisało się 27 osób.
Istotnym zarzutem wysuniętym w stronę prezesa, którego tego wieczoru poproszono zresztą o abdykację, był dotychczasowy brak zainteresowania zarządu Ogniska konkretnymi propozycjami, które mogłyby zaktywizować, nie wykorzystywany dotąd, potencjał budynku. Najbardziej jaskrawym przykładem jest anegdotyczna już restauracja, która zamiast straszyć niestrawnością i niemożnością dokonania rezerwacji, mogłaby stać się poważnym atutem zachęcającym do wstępowania w progi Ogniska. Pojawiły się głosy, że konkretne oferty mogące mieć wpływ na poprawienie kondycji finansowej i podniesienie prestiżu budynku, pojawiały się już wcześniej. Pozostawały bez odpowiedzi.
I znowu wypada tutaj powrócić do elitarności, wypaczonej i dopasowanej do aktualnych potrzeb zarządu Ogniska Polskiego. Elitarność znaczy tutaj tajność. Nie zadawać pytań, odpowiedzi się nie należą. Popierać. Lista kolegów-klubowiczów członkom się nie należy. Wydobyć można ją z podziemia. Na domowy adres nie przychodzi wraz ze sprawozdaniem z rocznej, kwartalnej, czy jakiejkolwiek działalności. Pobieżna lustracja statutu wskazuje, iż członkowie mogą być tylko posłuszni. Głębsza lustracja, na szczęście, temu przeczy. Zresztą sam prezes mówił na zebraniu: wszystko zależy od członków, tylko członkowie. A tych może być wielu, sądząc również po liczbie podpisów pod petycją Stop the sale of Ognisko Polskie. W czwartek, gdy oddawaliśmy gazetę do druku, było ich 1692.
Pozostaje nadzieja, że obecne przebudzenie nie będzie tylko chwilowym zrywem. Stanie się katalizatorem do stworzenia stabilnych uwarunkowań i skutecznych mechanizmów, których priorytetem będzie pielęgnacja oryginalnych wartości Ogniska Polskiego. Bez frustracji finansowych i ponad podziałami.