Czy łatwo jest zmienić swoje życie? Czy da się zerwać rodzinne więzi, całkowicie porzucić przeszłość i zacząć wszystko od zera? Te i wiele innych kwestii porusza sztuka o polskich imigrantach w Wielkiej Brytanii „Tu i teraz”, na podstawie scenariusza Nicoli Werenowskiej.
Każdy, kto w życiu stanął w obliczu decyzji o opuszczeniu domu, odcięciu się od korzeni, porzuceniu wszystkiego, co łączy go z przeszłością i rodziną wie, jak trudno postawić jest pierwszy krok wstępując w nowe życie. Niesamowite jest to, że brytyjska pisarka, autorka scenariusza do sztuki „Tu i teraz”, tak trafnie trafiła w sedno polonijnych problemów na Wyspach. Ze szczególną wnikliwością opisała losy Polaków, którzy przyjechali tu w pogoni za „lepszym życiem”. Opowiedziała historię ludzi, którzy zmagając się z okrutną rzeczywistością, potrafili odbić się od dna i zrealizować upragnione cele. Opowieści tej przewodziła, częściowo w języku polskim, czwórka aktorów: Anna Elijasz, George Lasha, Ania Sowinski oraz Mark Strepan.
Poprzez zapomnienie do wolności
Oglądając sztukę nie można oprzeć się wrażeniu, że osoby będące na scenie to my sami, a historia opowiadana przed aktorów jest naszą własną. Dotyczyć nas może w mniejszym lub większym stopniu, być może też nie naznaczyła nas tak mocno jak innych, jednak sam fakt, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i w tym właśnie czasie świadczy o tym, jak bliski jest nam los bohaterów sztuki. I to wrażenie nie opuszcza widza nawet na chwilę. Postacie przedstawione w sztuce prezentują bowiem uniwersalne problemy emigrantów i wcale nie dotyczą wyłącznie Polaków, lecz każdego człowieka, który z własnej woli bądź pod wpływem nieprzyjaznych okoliczności zmuszony został porzucić wszystko, co miał i zacząć życie od nowa.
Maria, główna bohaterka, o powrocie do domu nawet nie chce słyszeć. Widz poznaje ją niedługo po przyjeździe na Wyspy. Zaniedbany wygląd, zmęczone spojrzenie i powolne ruchy to wizytówka kobiety, która uciekła z małej polskiej miejscowości do dużego, światowego miasta – Londynu. Początki jej nowego życia są trudne – opryskliwy ton i chłód w stosunku do ludzi stały się bronią w walce z brutalną rzeczywistością, która bezustannie przypomina o tym, że życie w Anglii takie cudowne nie jest, zwłaszcza na początku. Obskurne, zadymione od papierosów mieszkanie, nieprzyjemni współlokatorzy i wszechobecny brud, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Problemów tego typu jest znacznie więcej. Kobieta ta odznacza się jednak ogromną siłą i wierzy, że uda jej się odciąć od przeszłości i ciężką pracą zmienić życie swoje i swojego syna na lepsze. Okazuje się jednak, że o przeszłości nie jest tak łatwo zapomnieć.O polskim pochodzeniu przypomina jej bowiem siostra Anna. Nieco bardziej beztroska i naiwna, również zdecydowała się poszukać szczęścia w Anglii. Podejmuje się jakiejkolwiek pracy, zadaje z podejrzanymi ludźmi i mieszka w okropnych warunkach. Na młodą dziewczynę czyha w Londynie wiele niebezpieczeństw i tylko niezwykła przezorność pozwoli uchować się przed nieprzyjemnymi konsekwencjami. Pomocy szuka u siostry, z którą poróżniły ją poglądy na Polskę i wychowanie Kuby. Zwraca się jednak z prośbą o ratunek do siostry, która zdecydowanie lepiej radzi sobie w bezwzględnym świecie. Przy okazji nieustannie namawia ją do powrotu do kraju, bo w końcu to Polska jest jej krajem ojczystym, jej rodzinnym domem i uważa, że Maria właśnie tam powinna wychowywać swojego syna, Kubę, który nigdy nie miał okazji poznać dziadków, nauczyć się polskich tradycji czy nawet skosztować polskiego jedzenia.
Kuba przyjechał wraz z mamą w wieku zaledwie kilku lat, także jego wspomnienia o kraju są znikome. Wychowywany w Wielkiej Brytanii – mówi wyłącznie po angielsku i szybko wpasował się w kulturę brytyjską. Są jednak chwile, gdy dramatyczne przeżycia i polska przeszłość dają o sobie znać.
Naznaczeni przeszłością
Kameralna sala teatralna Hampstead Thearte Downstairs co wieczór pobrzmiewa słowami, które prowokują do refleksji. Nicola Werenowska, przygotowując się do pisania scenariusza, przeprowadziła wywiady z kilkudziesięcioma osobami polskiego pochodzenia, które przyjechały kilka czy kilkanaście lat temu do Anglii. Historie, które od nich usłyszała, ubrała w słowa, z kolei reżyserka Sam Potter i aktorzy przemienili słowa w czyny, nadając im głębsze znaczenie. Opowiadali widzom o uniwersalnych problemach migrantów – o walce o przetrwanie, trudnych decyzjach, poświęceniu, pokonywaniu samego siebie i stawianiu się innym. Poruszona została kwestia wykorzystywania kobiet przez mężczyzn, patologicznych związków, oszustw w pracy i wiele innych problemów, z którymi zmagają się ludzie w przedstawionej sytuacji. Zapewne większość widzów w trakcie oglądania spektaklu nawiedziły myśli: „Mnie też to spotkało…” lub „Przeżyłem dokładnie to samo” – dlatego z takim zrozumieniem ogląda się spektakl.
Spektakl faktycznie porusza trudne problemy. Nie pozostawia jednak widza z poczuciem nostalgii, smutnej zadumy i niepokojącym lękiem. Choć życie czasem rani i pozostawia blizny, to zaakceptowanie tego, kim się jest, skąd się pochodzi i co się przeżyło, pozwala uwolnić się od nawiedzających nas koszmarów. Liczy się bowiem to, co tu i teraz.
Magdalena Czubińska