23 września 2016, 12:49
Recenzja: „Lubiewo” Michał Witkowski

Michał Witkowski

Lubiewo”

„Lubiewo” Michała Witkowskiego od razu po ukazaniu się zdobyło uznanie zarówno czytelników, jak i krytyków, otrzymując Nagrodę Literacką Gdynia i nominację do Nagrody Nike. Książka wrocławskiego pisarza jest powieścią autokreacyjną, zbudowaną w dość zaskakujący sposób – zamiast jednego tematu głównego i towarzyszących mu pobocznych kwestii, „Lubiewo” jest w zasadzie skupiskiem samych pobocznych wątków, scalonych w jedną całość poprzez osobę narratora.

Witkowski podzielił powieść na dwie części. Pierwsza z nich, zatytułowana „Księga ulicy”, to wywiad-rzeka z dwójką podstarzałych gejów, jaki przeprowadza Michaśka – ni to postać fikcyjna, ni alter ego autora. Patrycja i Lukrecja, bo o nich mowa, z radością snują retrospektywną opowieść o swoich dawnych ekscesach. Wszystko dzieje się w stolicy Dolnego Śląska, Wrocławiu, który zostaje odmalowany z niezwykłą szczegółowością. Dzięki tego typu zabiegom zarówno mieszkańcy, jak i bywalcy Wrocławia, po przeczytaniu powieści Witkowskiego będą spoglądać na to miasto zupełnie inaczej. Oprócz samej stolicy Dolnego Śląska, Witkowski przenosi swoją opowieść do miast sąsiadujących: Oleśnicy, Świdnicy i Legnicy.

Druga części powieści, „Ciotowski Bicz”, stanowi zbiór quasi-opowiadań związanych z tytułowym Lubiewem, plaży na wyspie Wolin. Nazwa plaży pochodzi od „bezdennej lubieży”, w której zanurzają się bohaterowie tych cząstkowych opowieści. Anegdoty zawarte w drugiej części przedstawiają wydarzenia współczesne, po roku 1989, stanowiąc chronologiczne następstwo części pierwszej, która przedstawia lata 70 i 80.

Sporą zagadką dla krytyków i czytelników jest granica autokreacji, jaką zastosował Witkowski w „Lubiewie”. Nie można oczywiście utożsamiać autora z panem dziennikarzem – Śnieżynką, ale nie sposób nie zauważyć zbieżności biograficznych faktów z życia Witkowskiego z cechami nadanymi Michaśce: oprócz tego samego imienia, narratora powieści i autora łączy to samo miejsce zamieszkania czy ukończone studia polonistyczne. Dywagacje na ten temat zdają się nie mieć końca, nie ulega jednak wątpliwości, że granica fikcyjności i autentyczności wydarzeń została przez Witkowskiego umiejętnie zatarta, sprawiając, że kwestia autobiograficzności w „Lubiewie” jest jedną z najbardziej zastanawiających.

Żywiołowość języka, autentyczne przedstawienie wybranego wycinka środowiska gejowskiego, czy niezwykła plastyczność opisów, to bez wątpienia atuty tej książki. Ale to wszystko. Powieść Witkowskiego, mimo że na początku faktycznie jawi się jako coś świeżego, z każdą następną stroną nuży swoją monotematycznością i epatowaniem wulgarnym słownictwem.

„Lubiewo” zajmuje istotną pozycję w polskiej literaturze współczesnej i nawet jeśli nie do końca jesteśmy zwolennikami języka, jaki prezentuje autor, warto zapoznać się z jego dziełem, gdyż ilustruje przemiany społeczno-obyczajowe, których jesteśmy uczestnikami.

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)

  1. Biore się za czytanie!!!