Znany warszawski cinkciarz zostaje znaleziony martwy w windzie. Głównym podejrzanym jest jego syn, jednakże z braku poszlak i dowodów, sprawa zostaje umorzona. Sylwia Chutnik snuje własną wizję historii, która wydarzyła się naprawdę pewnego wrześniowego wieczoru 1985 roku. Autorka przenosi akcję z Sopotu do PRL-owskiej Warszawy i osią powieści czyni tytułowego cinkciarza. Utrzymana w formie quasi-spowiedzi narracja obejmuje około trzydziestu lat życia, od czasów szkolnych bohatera, kiedy obserwujemy, w jaki sposób został wychowany, po późne lata osiemdziesiąte, gdy dochodzi do jego niespodziewanej śmierci. Chutnik stara się nie tyle doprowadzić czytelnika do rozwikłania zagadki, kto zabił, ale stworzyć portret psychologiczny społeczeństwa w czasach peerelowskiej szarości i bylejakości, gdzie bez kombinatorstwa trudno było przetrwać.
Wiesiek to chłopak z Marymonckiej, więc wiadomo, że honorowy i cwany (klimaty Hłaski i jego „Wilka”); za cwany, żeby iść do pracy i harować na innych. Wybrał profesję dość osobliwą – w wieku 29 lat został cinkciarzem, obraca więc dużymi pieniędzmi w warszawskim półświatku. Wszystko to jednak robi – jak nieustannie podkreśla – dla rodziny, czyli żony i dwójki dzieci, jednakże jego system wartości i moralność nieco rozbiegają się ze społecznie przyjętymi standardami.
Chutnik przekonująco oddaje klimat podziemnej, nielegalnej Warszawy, gdzie rządzi prawo silniejszego i sprytniejszego. W niezwykle wiarygodny sposób zostaje także odmalowane polskie społeczeństwo w latach osiemdziesiątych i problemy, z jakimi się boryka – brudne interesy, walka o przetrwanie, o lepsze, godne życie. W bezbrzeżnej szarości dnia codziennego dla kontrastu w nocy królowały mocno zakrapiane dansingi, głośna muzyka i przypadkowy seks. By oddać specyfikę danego środowiska trzeba stopić się z jego językiem, trudno temu zaprzeczyć, jednakże kalekie, niechlujne wyrażenia, jakimi przepełniony jest „Smutek cinkciarza”, mogą zniesmaczyć i przyprawić o ból głowy (oraz chęć zapłakania nad kondycją współczesnej polskiej literatury). Ku utrapieniu czytelnika, Wiesiek jest także domorosłym filozofem, dygresji i egzaltowanych refleksji jest zatem wiele („Rodzina to jest obca waluta o najlepszym kursie, to jest darmowa wódka w pięciogwiazdkowym hotelu, to jest sztos”).
Sama Chutnik wychowała się na pobliskich Bielanach, opowieść o Wieśku była dla niej zatem także pretekstem do retrospekcyjnej podróży w czasie. „Jestem córką dansingu – mój tata bardzo długo grywał na perkusji na warszawskich dansingach i znał lokalnych cinkciarzy, paserów, prostytutki. Postanowiłam skorzystać z jego wiedzy, lecz także z doświadczeń mamy, która przez lata pracowała w warszawskich gastronomiach, babci, która przemycała różne rzeczy z zagranicy. Właściwie powstała powieść rodzinna” – wyjaśnia autorka.