„Każdy rozsądny człowiek powinien dążyć do prawdy, starać się odkryć w swoim życiu jedną, bodaj najmniejszą prawdę. W przeciwnym razie jego życie wydawać się może zmarnowane. A ja po co dotąd żyłem? Czy miałem swoją bodaj najmniejszą prawdę?”. Cytat ten jest kluczem do „Projektu: Prawda”, najbardziej osobistej i intymnej książki Mariusza Szczygła. To literacka wariacja zbudowana wokół wycinka z nieco już zapomnianej powieści Stanisława Stanucha „Portret pamięci”. „Projekt: Prawda” zasługuje też na miano kolażu: został podzielony na trzy części, w których, oprócz osobistych przemyśleń autora, znajdziemy wspomnianą powieść Stanucha z 1959 roku oraz krótkie, acz esencjonalne „prawdy” różnych napotkanych ludzi. „Nie można żyć tylko dla siebie”. „Nie warto kontaktu z drugim człowiekiem zamykać złym słowem”. Ale także: „Trzeba mieć przy sobie zawsze stówę”, „nie wolno dać zasnąć ślimakowi”. Dostarczycielami prawdy są takie osoby jak Stańko, Kapuściński, Osiatyński, ale także kasjerka w sklepie monopolowym, ochroniarz, przypadkowi pasażerowie pociągu czy przechodnie na ulicy. W każdej miniaturze cudzego życia autor „Gottlandu” zostawia swój ślad, angażuje się w definiowanie autentyczności. Kondensując słowa swoich rozmówców, Mariusz Szczygieł rozpoczyna własne poszukiwania odpowiedzi na pytanie czym jest owa mityczna, zaginiona prawda, bez której nasze życie nie ma znaczenia. Reporter szuka jej w Grudziądzu, Supraślu, Warszawie, Londynie, Pradze, Paryżu, Nowym Jorku, w birmańskim Ngapali czy laotańskim Luang Prabang. W książce tej po raz pierwszy dochodzi do odwrócenia ról – Szczygieł jest nie tylko pytającym, ale też pytanym. „Odsłaniam tu swoją intymność, ale tylko trochę. Źle bym się czuł, mijając na ulicy ludzi, którzy mogliby wiedzieć o mnie wszystko” – mówi. Chowa się zatem między malarstwem a muzyką.
„Projekt prawda” – wydawany i wciąż podejmowany w „Dużym Formacie” „Gazety Wyborczej – przypomina o tym, jak ludzie są niezwykli. Zawarte w nim subiektywne prawdy rozczulają, rozbawiają, przynaglają do przewartościowania spraw. Nie dostaniemy tutaj uniwersalnej recepty na to, jak żyć i w jaki sposób rozumieć prawdę. Nawet zawarte cytaty Kołakowskiego czy Camusa są jedynie wskazówkami, trampoliną do dalszych rozmyślań. „Chcę jednych ludzi wzbogacić o prawdy innych” – wyznaje autor, odzierając poszukiwania z jakiegokolwiek patosu.