10 kwietnia 2018, 15:35
Wszyscy jesteśmy dziwni. Opowieści z Coney Island

Wszyscy marzymy o Nowym Jorku. Szyk, elegancja i duże pieniądze łączą się tam ze szczyptą sztuki i artystycznego stylu życia. Miasto to, prócz rozsławionego dzięki serialom i filmom Manhattanu, posiada inną, równie fascynującą część – tytułowe Coney Island. Kiedyś wyspa zamieszkiwana przez króliki, którą Holendrzy kupili od Indian, płacąc im czajnikiem, kocem i pistoletem. Później „stolica amerykańskiego kiczu”, słynąca z szerokiej, piaszczystej, czterokilometrowej plaży oraz parków rozrywki. Latem trudno się tam przecisnąć, nad wodę przybywają setki tysięcy turystów. Powietrze pachnie popcornem, lukrem, potem i niesprzątanymi śmieciami. Wśród mieszkańców prawie połowę stanowią imigranci, głównie z Rosji i Ukrainy. Z historią o „złym bliźniaku Manhattanu” mierzy się Karolina Sulej, która w swoim reportażu przedstawia zarówno nowojorczyków, jak i stałych bywalców tej części Brooklynu. Wśród nich o swoim życiu opowiada burleskowa tancerka i zawodowa syrena – Bambi the Mermaid, Eduardo Arrocha – poeta z twarzą wytatuowaną w gwiazdy i planety, Oleg Roitman, czyli Człowiek-Komputer, Pat Muko – nigeryjska księżniczka, która zaklina węże. Połykacze ognia walczą o miejsce z cyrkowcami i klownami. „Thrills!” – taki neon zobaczymy nad jedną z największych atrakcji wyspy, kolejką górską The Cyclone. Coney Island jest przeciwieństwem, totalnym wręcz zaprzeczeniem słynącego z doskonałości Manhattanu; jest wszystkim tym, co kiczowate, wulgarne i tanie. Z czasem jednak zyskuje na znaczeniu, na umiejscowione przy brzegu oceanu nieruchomości zaczynają łakomie spoglądać zamożni Amerykanie (w tym ojciec obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych). Sąsiedztwo ulega przetasowaniu, nie zmienia się jednak pragnienie zabawy i odrealnienia. Karolina Sulej snuje opowieść zaczynającą się na początku XX wieku, kiedy powstawały pierwsze parki rozrywki (tzw. Lunaparki), przez upadek w latach 60., gdy dzielnica opustoszała, aż po ponowne odrodzenie pod koniec lat 2000. Autorka nie tylko udziela głosu wszystkim „freakom”, ale wpisuje ponownie sens w słowo „dziwoląg”, odejmując jednak od niego pejoratywny, karykaturalny charakter. Normalność nie istnieje; wszyscy jesteśmy niewolnikami iluzji, nienasyceni i żądający emocji – konkluduje Sulej. Zajrzyjmy więc za kurtynę burleski.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Monika Mańka

komentarze (0)

_